30 września 2011

1,2,3... inspire me | fashion bloggers

Chociaż jestem "modową patriotką" i wychwalam polskich projektantów, w dziale blogów trochę swoją polskość zdradzam. Ale jak tu przejść obojętnie wokół tylu zagranicznych perełek? Mam kilku swoich blogowych faworytów. Poniższe przejrzałam od początku, do końca i z niecierpliwością czekam na nowe zestawy. Jako dzisiejszą inspirację przedstawiam trzy (chociaż lista jest długa) z moich ostatnich "odkryć".

Connecting to fashion
Skandynawska prostota - chociaż w rzeczywistości nie zawsze mnie przekonuje (mam teraz okazję, by poprzyglądać się jej "na żywo"), na blogu Connecting to fashion jak najbardziej. Jego autorka, Sietske, sprytnie balansuje na granicy stylów - raz jest kobieco, kiedy indziej rockowo, w kolejnym zestawie dominuje sportowy charakter. Robi to z niesamowitą łatwością i chyba dlatego jej blog tak wciąga.

Emma's World

Francuzki potrafią się ubrać - każdy to wie. Idealnym przykładem jest blog ślicznej Emmy - Emma's World. Za każdym razem, gdy go odwiedzam, jestem pod wrażeniem jej zastawów. Prosto, skromnie, ale z klasą. Jest w nich coś dziewczęcego i kobiecego jeszcze, te dwie cechy subtelnie się przenikają. Niektórymi stylizacjami nie pogardziłaby nawet Leighton Meester na planie Gossip Girl!

Wilder than a teenager
Wilder than a teenager to blog, który prowadzi młodziutka Szwedka, Linnea Jacobson. Udowadnia, że skandynawska moda warta jest podglądania. Bez znaczenia staje się tutaj wiek - jej zestawy są przemyślane i dojrzałe. Widać, że Linea wie, jak chce wyglądać i z przymrużeniem oka traktuje trendy, bawiąc się i łącząc ubrania. Kocha modę a moda kocha ją. Do tego świetne zdjęcia (rzućcie okiem na jej fotograficzne porfolio!) i lekkie pióro. Bardzo lubię tu zaglądać.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z blogów wymienionych dziewcząt i zostały tutaj użyte za ich zgodą.

28 września 2011

Lindex - affordable luxury

Affordable luxury to nazwa jednej z kolekcji szwedzkiej sieciówki Lindex. Szczerze mówiąc nie znałam tej firmy wcześniej (a ma swoje sklepy w Polsce!), po raz pierwszy spotkałam się z nią w norweskim centrum handlowym. Kilka ubrań wpadło mi w oko, ale dopiero w domu, po zajrzeniu na ich stronę internetową, oczarowała mnie jedna z linii, którą proponuje. Jesienno-zimowa kolekcja to dobrze wydane, klasyczne elementy. Bez szaleństw, dzikich barw i trendów jednego sezonu. Jako zwolenniczka ponadczasowej klasyki, mogę tylko, po "facebookowemu" powiedzieć - lubię to.
Kolekcję zaprojektowała Ewa Larsson, która kolejny raz zajęła się tym działem Lindex i znów postawiła na prostotę. Zestawy przez nią proponowane są wyjątkowo skromne, utrzymane w podstawowej palecie barw (wyjątkiem jest całkiem smaczny odcień fioletu zmieszanego z różem). Idealnie nadają się do uzupełnienia (albo i stworzenia) garderoby idealnej, pełnej pasujących do siebie elementów. Właśnie taka jest kolekcja - wszystko ze sobą współgra a pojedyncze egzemplarze można dowolnie łączyć. Ciekawa jestem polskich cen - po przeliczeniu norweskich sytuacja nie wygląda tak źle (chociaż "affordable" nie odnosi się chyba do przeciętnej polskiej pensji). Za parę eleganckich spodni zapłacimy ok 270 zł czyli tyle samo co np. za przezroczystą bluzkę z długim rękawem. Skusicie się? Tutaj wywiad z projektantką odnośnie poprzedniej (obecnie przecenionej!) kolekcji, wiosna/lato 2011.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony z materiałami prasowymi firmy Lindex. Autorem fotografii jest Andreas Öhlund, kolekcję zaprojektowała Ewa Larsson. Tutaj oficjalna strona firmy.

26 września 2011

ANDY POP - zabawa modą

Gdyby jeszcze kilka tygodni temu ktoś zapytał mnie, co sądzę o biżuterii interaktywnej, nie wiedziałabym, czy taka w ogóle istnieje. A po wyjaśnieniu, że owa interaktywność związana jest z plasteliną, popukałabym się w głowę. Na szczęście sytuacja nie miała miejsca (uniknęłam kompromitacji!) - znalazłam ANDY POP..
ANDY POP. to inicjatywa dwójki projektantów - Marii Kuboszek oraz Tomasza Woźniaka. Łącząc szlachetne srebro z popularnym, kolorowym materiałem, jakim jest plastelina, stworzyli unikatową, interaktywną biżuterię. O co chodzi? Teraz sami kształtujemy swoje dodatki. Specjalne wgłębienie przeznaczone jest na plastelinę, którą własnoręcznie tam "ugniatamy". W zestawie, który wydają projektanci, znajdziemy 9 kolorowych kulek (każda wystarczy na ok. 30 zastosowań, ale nie martwcie się - sklepowa plastelina też się nada!). Jak na dobry pomysł przystało, wszystko jest tutaj szalenie proste. Moje wątpliwości zostały przez twórców szybko rozwiane. Dwie lewe ręce nie są tutaj przeszkodą, bo proces wypełniania jest naprawdę łatwy i bezbolesny (filmik tutaj). Podobnie sprawa ma się z czyszczeniem. Do zestawu dołączono instrukcję, gdzie dokładnie opisano, co zrobić, by ta specyficzna biżuteria służyła nam latami. A przy okazji dostosowywała się (za sprawą tak małej zmiany!) do naszego nastroju czy koloru ubrań. Jestem pod wrażeniem pomysłu. ANDY POP. to kolejny przykład na to, że modą trzeba się bawić...dosłownie!
Wszystkie zdjęcia oraz informacje pochodzą od ANDY POP. - markę znajdziecie na Facebooku, zapraszam także na stronę internetową.

24 września 2011

Haem - handmade leather accessories

Niedawno trafiłam na kolejną perełkę, która na pewno dołączy kiedyś do mojej kolekcji (o ile tym słowem można nazwać te kilkanaście sztuk) torebek. Klasyczne cudeńka o pięknym wykończeniu sygnowane są przez Haem - handmade leather accessories.
Autorką tych skórzanych piękności jest Hanna Majdecka. Modą zajmuje się praktycznie całe życie, a pracując jako visual merchandiser może wykazać się kreatywnością na co dzień. Taka tematyka interesowała ją od najmłodszych lat - przyznała się, że magazyn Elle kolekcjonowała od... 1995 roku! Ktoś jeszcze może pochwalić się takim zbiorem? Prócz tego praktycznie od zawsze przejawiała twórcze zapędy - wyszywanie, haftowanie, robienie na drutach, farbowanie i przeróbki ubrań a nawet ceramika. Lista zainteresowań i uzdolnień Hani jest naprawdę długa.Wiele zawdzięcza mamie, krawcowej (nie z zawodu a z pasji), która przekazała jej miłość do rzeczy wyjątkowych, ręcznie robionych i pięknych.

Pomysł na tworzenie torebek wyrósł z własnej potrzeby posiadania czegoś prostego, klasycznego, ale niebanalnego - za sprawą perfekcyjnego wykończenia, dzieła miały się wyróżniać. Prócz tego miały być dobrze wykonane (sieciówkowe zwykle nie spełniają tego wymogu) i w przystępnej cenie (...a tego torebki projektantów). Każda z nas wie, że właśnie o takie wyroby najtrudniej. Hania wzięła sprawy w swoje ręce (dosłownie) i zaczęła zajmować się tworzeniem własnych perełek. Prostota, trwałe i piękne materiały były głównym założeniem projektu. Chociaż do teraz nic dla siebie nie zrobiła (!), ilość wytworów systematycznie rosła. Zaczęło się od wyjściowej kopertówki, potem przybywały większe i bardziej funkcjonalne wersje na co dzień a ostatnio nawet "shopper bags". Cechy szczególne? Wykorzystanie skóry (do tej pory dominowały brązy, czerwień oraz czerń), wykończone złotymi dodatkami i urozmaicone subtelnymi detalami (np. urocze przywieszki z wygrawerowaną nazwą marki). Wśród wzorów znajdziemy między innymi modną panterkę a wkrótce także trochę bardziej rockowe egzemplarze. Nasuwa się tylko jedno pytanie... gdzie je kupić? Haem znajdziemy na Etsy oraz Pakamerze, ale warto skontaktować się z Hanią osobiście - możemy dostosować naszą wizję torebki idealnej do tego, co oferuje nam projektantka.

Wszystkie informacje pochodzą bezpośrednio od autorki torebek, natomiast zdjęcia - z jej bloga. Zapraszam na niego tutaj.

22 września 2011

O'clock

Od jakiegoś czasu mój mężczyzna zasypuje mnie (już widzę jego obrażoną minę za "zasypuje"!) zdjęciami "gumowych" zegarków. Początkowo byłam do nich nastawiona dość sceptycznie, nasuwała mi się masa pytań. Ale jak to? Gdzie klasyczny styl, srebrne wykończenie i skórzany pasek?! Czy nie jestem na nie trochę zbyt... stara? Z każdą kolejną "dostawą" zdjęć mój opór malał a nawet zamieniał się w sympatię. W końcu taki gadżet ma masę zalet. Łatwo się go czyści, występuje w wielu kolorach a pasek jest dużo bardziej odporny niż w klasycznej wersji (ze smutkiem spoglądam teraz na mój, który powoli umiera).
Problem tkwi chyba w charakterze takich zegarków. Większość przeznaczona jest zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, dlatego ich design często jest nieco... toporny. Jakiś czas temu, podczas wyprawy do jednej z kawiarni w Bergen (!), znalazłam satysfakcjonujący mnie model. Włoski O'clock, jak to na Włocha przystało, zauroczył mnie swoją osobą! W przeciwieństwie do jego kolegów, zachwyca też ceną. Bez nadwyrężania potrtfela można zaopatrzeć się jeden egzemplarz... albo nawet dwa.
Twórcy obiecują ponad 400 kombinacji, co, wbrew pozorom, wcale nie jest aż takie abstrakcyjne. Do wyboru mamy 15 pięknych, nasyconych kolorów (w kolekcji podstawowej) - odcienie morza, czerwień czy smakowity oranż. Zegarki komponuje się bardzo prosto - dobieramy swój wymarzony pasek (spośród 3 klasycznych rozmiarów, S, M oraz L) a do niego pasującą tarczę. Firma Fullspot, która zajmuje się produkcją tych włoskich perełek, przygotowała też kilka niespodzianek. Na stronie znajdziemy kolekcję z postaciami Disneya i zupełnie inne "opakowania" na posiadane już tarcze. "Designed and made in Italy" - chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że warto rzucić okiem na ten przykład włoskiego wzornictwa?
Wszystkie informacje pochodzą z oficjalnej strony firmy, która produkuje O'clock - Fullspot. Zdjęcia dzięki uprzejmości MonoSquare - w Poznaniu właśnie tam znajdziecie te cudeńka. Natomiast Warszawiaków zapraszam do Colortime (ul. Poznańska 16).

20 września 2011

Linda Sieto

Zagraniczny rynek kryje wiele ciekawych ubrań i dodatków - dziś proponuję torebki i buty młodziutkiej marki Linda Sieto, która swoje perełki wysyła do nas aż z Budapesztu. Węgierski design jest warty bliższego zapoznania! Linda studiowała w Kopenhadze i Budapeszcie, specjalizując się w projektowaniu akcesoriów, by teraz zachwycać nas geometrycznymi, skórzanymi dodatkami.

Seria torebek i butów Cut&Fold sprytnie łączy użyteczność z futurystycznym designem. Nacięcia i paski mają funkcje estetyczne, ale jednocześnie zapewniają większą stabilność (w końcu jakiś sposób, by bez problemów trzymać kopertówkę w dłoni przez cały wieczór!), będąc swego rodzaju "ramą" dla ciała. Tak naprawdę tworzą całość dopiero po założeniu - to człowiek wydobywa z nich geometryczne piękno. Torebki (warto zapoznać się z całym asortymentem) węgierskiej artystki doceniło między innymi tamtejsze Marie Claire. Jej wytwory powinny wpaść w oko zwolenniczkom minimalizmu, których nie brakuje w żadnym państwie. Mała modowa unia polsko-węgierska brzmi całkiem dobrze!
Wszystkie informacje oraz zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Linda Sieto - tutaj. Można znaleźć ją też na Facebooku. Zakupy zrobimy w Black Box Concept Store w Budapeszcie, ale możliwa jest też sprzedaż online (z Lindą skontaktujemy się przez e-mail lub jej bloga). Ceny powinny zamknąć się w 150 euro.

19 września 2011

Happy Birthday, Efekty Uboczne!

Ciężko mi uwierzyć, że minął już rok odkąd dodałam tutaj pierwszy wpis! Początki nie były najłatwiejsze i potrzebowałam sporo wsparcia i mobilizacji, żeby nie zrezygnować po miesiącu, ale... udało się :) Przez rok powstało ponad 100 postów (dokładnie 127), w większości poświęcone o modzie. Nie zdawałam sobie sprawy, ile miłych spotkań, wydarzeń i odkryć, przyniesie mi prowadzenie Efektów Ubocznych. Ile satysfakcji i radości - dziś nie chcę wspominać bezsensownych komentarzy i e-maili, które pozostały bez odpowiedzi. Dziękuję więc wszystkim, którzy Efekty Uboczne oglądają, podglądają, przeglądają, czytują czy polecają. Bez Was to nie byłoby to samo miejsce. Mam nadzieję, że po pierwszej rocznicy tego bloga będzie jeszcze kilka (albo i kilkanaście) kolejnych. Będę go prowadziła tak długo, jak tylko będzie mi to sprawiało przyjemność. Na razie jest ogromna!
Bez względu na to, czy jesteście na diecie czy nie - dziś czas na urodzinową muffinę! :)


Happy Birthday, Efekty Uboczne! ♥

17 września 2011

MonoSquare, Poznań

Na mapie Poznania powstało miejsce, które warto odnotować - MONOsquare! Nowy concept store mieści się we wnętrzu jednej z poznańskich kamienic, gdzie znajdziemy także profesjonalny salon fryzjerski MONOhair. W stolicy Wielkopolski moda rozwija się nieco wolniej niż w Warszawie (chociaż jest się czym chwalić - przypominam choćby o markach takich jak Hector&Karger czy Tomaotomo), więc cieszę się, że znajdziemy tu tyle designerskich perełek.
Ten MONO duet mieści się na pierwszym piętrze klimatycznej kamienicy, gdzie nowoczesny design przeplata się z tradycyjnym wzornictwem. Prócz zadbania o fryzuję w MONOhair, po prostu trzeba przejrzeć zawartość wieszaków i półek. Jest bardzo różnorodnie, dba się tutaj o wszystkie potrzeby klientów - monotematyczności nie można temu CS zarzucić ;). Wśród propozycji z polskiego podwórka między innymi Nenukko, Hyakinth oraz Aga Paul. Goszczą tu również włoskie zegarki O'clock (jedyne miejsce w Poznaniu, gdzie można je zdobyć!). Warto wspomnieć, że oferta Mono obejmuje także panów...może wspólne zakupy?
Jak w ogóle narodziła się ta MONOidea? Każdy z twórców śledził (i śledzi) modę, więc był na bieżąco z tym, co dzieje się w branży. Ekipa dużo czasu spędzała na dyskusjach. O tym, co "w polskiej modzie piszczy", co się dzieje a czego brakuje, także w Poznaniu. Do tego dołączmy fascynację Londynem, ale i młodymi polskimi projektantami, którzy pozytywnie zaskakują swoją twórczością. MONO tworzą dwie, przenikające się części - salon fryzjerski oraz CS. Właśnie w poczekalni mieszczą się kryjące prawdziwe skarby wieszaki, na które warto rzucić okiem (nie tylko okiem, większość propozycji z MH z chęcią bym przygarnęła), np. czekając na zmianę fryzury. Nie miałam jeszcze okazji zajrzeć tam osobiście, ale mam nadzieję, że po powrocie do Poznania wpadnę na małe zakupy połączone z ujarzmieniem moich włosów. A nawet jeśli nie potrzebujecie żadnego "upiększania" - warto, przy okazji wizyty w tym mieście, po prostu wpaść i zerknąć na to, co MONO dla klientów przygotowało. Na pewno zasługuje na status "modnego miejsca" i odwiedziny!
 
Wszystkie zdjęcia oraz informacje - dzięki uprzejmości MONOsquare. MONO internetowo znajdziecie tutaj,  w Poznaniu natomiast zapraszam na Ogrodową 18/3, pierwsze piętro.

15 września 2011

Małgorzata Dumin

Nigdy nie rozumiałam i nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak mało osób w Polsce zajmuje się ilustracją mody. A jeśli jest inaczej - dlaczego nikt nie promuje takich twórców? Przecież ich kreatywność można wykorzystać na wiele sposobów. O ile ciekawiej wyglądają magazynowe felietony, gdy zdobią je nowe rysunki, o ile lepiej prezentuje się nasza ściana, gdy powiesimy na niej takie cudo, o ile bardziej interesująco wygląda biała koszulka... Lepiej skończę już wymieniać, bo pomysłów na ich zastosowanie mam naprawdę wiele! Na liście prac, do których często w ostatnim czasie wracam, wysoko znajduje się Małgorzata Dumin - aż wstyd przyznać, że z jej twórczością zapoznałam się dopiero kilka tygodni temu.
Małgorzata Dumin od najmłodszych lat zdradzała zamiłowanie do rysowania, ale dopiero po liceum uświadomiła sobie, jak silna jest ta pasja. Jak na samouka przystało, swój talent rozwija na własną rękę - sekcje plastyczne to tylko krótkie epizody. Przyznaje, że jej marzeniem jest praca jako ilustrator, ale jest świadoma, że polski rynek nie jest zbyt przychylnie nastawiony do takich pomysłów. Niestety, muszę się zgodzić - a szkoda.
Was też urzekają borsuki? ;)
 
Prace młodej artystki są bardzo różnorodne - liczne szkice,  kolorowe wytwory komputerowe, mnogość technik i barw. Znajdziemy tu głównie kobiety, w końcu kto inny może stanowić tak obfite źródło inspiracji? Część prac powstała na podstawie zdjęć (w portfolio znajdziecie odpowiednie linki), ale z czasem coraz więcej tworzone jest od podstaw - przelewane z głowy prosto na papier. Małgosia lubi rysować i sprawia jej to przyjemność a to da się w jej pracach dostrzec. Bije od nich coś pozytywnego, co sprawia, że po takiej estetycznej dawce przyjemności, uśmiech nie schodzi mi z ust. Doskonała alternatywa dla innych poprawiaczy humoru!

Wszystkie zdjęcia oraz informacje pochodzą z bloga Małgorzaty Dumin. Znajdziecie ją także na FB - tutaj.

13 września 2011

Aamaya by Priyanka Jewels

W modzie paradoks jest zjawiskiem powszechnym, ale cały czas (pozytywnie) mnie zaskakuje. Aamaya by Priyanka Jewels są jednocześnie lekkie i ciężkie, masywne i delikatne, proste i skomplikowane... Lista przeciwieństw, które w sobie łączą, jest naprawdę długa. I to chyba ten unikatowy zbiór cech sprawia, że wpadają w oko na dłużej.

Priyanka Lugani założyła markę w kwietniu 2008 i od tego czasu ciągle zasypuje nas nowościami. Stawia na kobiecość i luksus - to moje ulubione połączenie. Dominuje złoto, ale wyjątkowo, w ogóle mi to nie przeszkadza. Taka biżuteria wymaga odwagi i prostego tła, żeby zabłysnąć. Mnogość kolorów jest po naszej stronie. Zwolenniczki tych miękkich i pastelowych znajdą dla siebie jakąś perełkę (dosłownie!), ale miłośniczki intensywniejszych barw także nie wyjdą bez nowych nabytków. W najnowszym lookbooku projektantka oferuje nam także kilka delikatniejszych form, między innymi modne bransoletki ze sznurka i delikatne łańcuszki ze skrzydełkami (nie tylko dla romantyczek). Kilka dni temu, z okazji Vogues Fashion Night Out w Liberty London, prezentowała jeden ze swoich najnowszych wyrobów. Żałuję, że nie miałam okazji zobaczyć biżuterii na żywo - mam wrażenie, że dopiero tak w pełni odkrywa swoją magię. Po więcej zdjęć zapraszam na oficjalną stronę, znajdziemy tam wiele smakowitości. Mój apetyt rośnie!

Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Aamaya by Priyanka. Projektantkę można podglądać też na Facebooku.

11 września 2011

Dominika Cybulska

Uwaga, talent! - taka lampka zapaliła się w mojej głowie, kiedy na stronie MSKPU odnalazłam jej zdjęcia. Dominika Cybulska ma 21 lat, jest studentką wspomnianej szkoły, finalistką Fashion Designer Awards 2011 i miałam wielką nadzieję, że także uczestniczką tegorocznego FW. Niestety, organizatorzy nie wyróżnili zbyt wielu mniej znanych twórców. Ale w końcu... od czego są Efekty Uboczne?
 
Jej debiutancka kolekcja "Renovatio" (odrodzenie) nawiązuje do procesu klonowania. Pierwszy projekt stanowi punkt wyjścia dla kolejnego, będącego próbą skopiowania wcześniejszego. Niepowodzenie sprawia, że powstaje coś odrębnego, nowego i świeżego. Projektantka przyznaje, że założeniem projektów było wydobycie ruchu i pewnej deformacji ciała. To dlatego znajdziemy frędzle (chociaż zwykle za nimi nie przepadam, tutaj naprawdę rozumiem ich wykorzystanie!) a także specyficzne kształty (nawiązują one do form organicznych architektury po II wojnie światowej, między innymi F.O'Gehry). Wśród tkanin numerem jeden jest skóra, połączona ze zwiewnymi szyfonami, elastycznymi siatkami oraz flauszem, który okryto szyfonem.
 
W kolekcji Dominiki warto zwrócić uwagę na balansowanie na granicy stylów - inspiracje są dość wyraźne (i odważne), niektóre sylwetki trudne, ale większość ubrań potrafię wyobrazić sobie w codziennych stylizacjach. Podoba mi się, jak wykorzystuje skórę i delikatne, przezroczyste materiały a także jej dbałość o detal - widzieliście ten cudowny suwak i frędzle na kurtce?! Całość ma trochę niepokojący, ciężki charakter, ale nie przytłacza. Naprawdę żałuję, że w Łodzi nie zobaczymy tej kolekcji - mam wrażenie, że w ruchu mogłaby sporo zyskać. Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja na nadrobienie tej straty. A projektantkę warto śledzić - jej awangarda wpada w oko!
 
Wszystkie zdjęcia są autorstwa Dominiki, modelka - Stefania Cybulska/Rebel Models. Projektantkę znajdziecie na Facebooku.

8 września 2011

1,2,3 ... inspire me | video

O inspiracjach "modowych" ostatnio wszędzie dużo - pozazdrościłam takich postów i "tumblrów". Chciałam się nimi podzielić, ale zdjęcia to (wyjątkowo) jakoś zbyt mało. Potem uświadomiłam sobie, że często można mnie znaleźć na Youtube. Czego tam szukam? Właśnie inspiracji. Poniżej moje 3 "hity" na dziś :

1. Anna Pitchouguina AW 2011/2012 promo by Only Only

O pracach Ani pisałam już wcześniej (tu i tu), ale mój zachwyt cały czas nie mija. Uwielbiam filmową zapowiedź jej kolekcji, której twórcom idealnie udało się uchwycić klimat jesieni. Warto mieć na oku OnlyOnly, bo ich dzieła są naprawdę dobre. W roli głównej - Meggie/Wonder Models (widzieliśmy ją też w filmie promującym letnią kolekcję Charlotte Rouge).

2. Tomaotomo - zapowiedź nowej kolekcji
Cieszy mnie, że w Poznaniu coś się dzieje - tym razem Tomaotomo zaskoczył nas filmową zapowiedzią nowej kolekcji. Podoba mi się ta niepokojąca, trochę złowroga atmosfera. Czekam na premierę ubrań!

3. 100 years of London Fashion
Tego nie da się opisać - tak proste, tak dobre! 100 lat w minutę. Uwielbiam i oglądam bez końca.

5 września 2011

biżuteria jesienna

O Fancy Me już tutaj czytaliście, ale ostatnia kolekcja, którą stworzyła Kasia, tak wpadła mi w oko, że muszę znów o Fancy wspomnieć. Nigdy nie sądziłam, że bransoletki mogą odzwierciedlać pory roku. Fancy Me udowodniło, że jednak można. I to z niezłymi efektami. Dla takich perełek warto odłożyć na bok okulary przeciwsłoneczne i sandałki... przygotowania jesienne czas zacząć!
Jesienna kolorystyka to nie tylko brązy i pomarańcze, ale także inne modne w tym sezonie barwy, jak np. lazur czy fuksja. Do tego ciekawy dobór materiałów - znajdziemy tu bawełniane sznury i koronki, zamsz, filc, satynowe sznurki, mulinę, pióra, złote oraz srebrne zawieszki a nawet... dzwonki. Jak tu nie lubić? Już nie mogę się doczekać, czym zaskoczy nas wersja zimowa.
Uaktualniając trochę "informacje bieżące" - obecnie Fancy Me znajdziecie w Encepence, Le Pukka Concept Store oraz Chickitashop. Wkrótce zagości także w Poznaniu, ale o tym kiedy indziej. Kontynuując wątek informacyjny - w ramach EXPO w Muzeum Sztuki Nowoczesnej organizowana jest zbiórka... sznurków i linek. Spotkacie tam moja imienniczkę, która zajmuje się projektem "Cord Grafitti" - więcej na FB.Warto zaangażować się w taki projekt!
Wszystkie zdjęcia oraz informacje pochodzą z oficjalnego fanpage'a na FB - zapraszam.

2 września 2011

wearso.organic

Moda "eko" w Polsce nie może jakoś zdobyć popularności - owszem, znajdziemy całkiem sporo pasjonatów, ale "ekoizm", w przeciwieństwie do egoizmu, nie chce się zadomowić. W świadomości niektórych osób cały czas tkwi wizja lnianego worka na ziemniaki, który udaje sukienkę. Nic bardziej mylnego. Moda "eko" to nie udawanie... a udowadnia to Wearso.
Aleksandra Waś, która Wearso zarządza, studiowała projektowanie ubioru w Poznaniu oraz Central Saint Martins w Londynie, pracowała także w Liberty. Wearso to świeży projekt, który powstał z potrzeby zbudowania marki opartej na trzech filarach : etyce, dobrej jakości i ciekawym designie. Ubrania, według projektantki, mają być użyteczne - nie znajdziecie tu strojnej sukienki na czerwony dywan, ale ciuchy, które z odpowiednimi dodatkami można nosić na wiele okazji. A jeśli już o akcesoriach mowa - w pracowni goszczą także świetne buty, torebki vintage a wkrótce także unikatowa biżuteria.
Multifunkcjonalność to chyba najważniejsza cecha ubrań Wearso. Prócz tego - są proste i ponadczasowe, przypominają mi trochę wspominanego kilka postów wcześniej pjotra. Szyte z bawełny ekologicznej, cieszą się dużym powodzeniem (warto więc już teraz wybrać się na Mokotowską 60!) i szybko znikają z półek. Nic dziwnego, bo wspomniana tkanina sprowadzana jest specjalnie z Turcji. Poszukiwania tej idealnej trwały długo, ale opłacało się - materiał jest wytrzymały, ale delikatny - wyjęta z pralki rzecz nie będzie przypominała zmechaconego dywanika samochodowego. Ponadto posiada ona certyfikat GOTS. Także nici, które użyto do stworzenia ubrań, zrobione są z bawełny organicznej - pełen profesjonalizm!

Prosto, ale z pomysłem - takie ubrania lubimy!
Wracając do dodatków, które w Wearso znajdziemy - dzięki kontaktom Aleksandry Waś, możemy podziwiać także inne wyroby. Jak na razie na liście znajdują się buty, biżuteria i torebki. Autorką pierwszych jest Chie Mihara, której historia związana jest z Brazylią, Japonią oraz USA. Miało to oczywiście wpływ na jej twórczość. Brazylia to element kobiecy, radość i zabawa, Japonia ukształtowała podejście do tworzenia a Stany Zjednoczone dały jej dużo wiedzy odnośnie funkcjonalności (pracowała w... sklepie ortopedycznym!). Do listy dorzućmy jeszcze Hiszpanię, gdzie obecnie mieszka - jej zawdzięcza precyzję wykonania. Buty Chie to ciekawy design i wygoda. Może nie wszystkie egzemplarze mnie przekonują, ale na kilka z tej strony z chęcią bym się skusiła!
Lada moment w Wearso znajdziemy także biżuterię. Pierścionki prosto z Londynu wysyła Zina Sparling, wszystkie zrobione ze szlachetnych bądź półszlachetnych materiałów. O inspiracjach angielskiej projektantki możecie posłuchać tutaj, zapraszam też na jej stronę. Do zestawu można dobrać także wyjątkową torebkę Vintage New York - nie muszę pisać więcej, bo o ich perełkach wspominałam kilka miesięcy temu (tutaj). Pracownia wita nas wieloma ciekawostkami, które łączy wspólne podejście do tworzenia i estetyka. Moim faworytem pozostają chyba ubrania, ale jestem pewna, że przy najbliższej wizycie w Warszawie, zajrzę na Mokotowską 60 i przyjrzę się wszystkiemu, co tam znajdę!
Wszystkie informacje pochodzą bezpośrednio od Aleksandry Waś, której dziękuję za poświęcony mi czas. Zdjęcia znalezione zostały na facebooku, na którego serdecznie zapraszam.