26 grudnia 2014

Magda Floryszczyk - The Game FW 2014

Im więcej kolekcji się widzi, tym mniej się zapamiętuje. Tylko nieliczne zostają w głowie na dłużej. A o połączeniu bordowych pasów, granatu burzowego nieba i pięknej czerwieni, zapomnieć po prostu się nie da. Myśli wracają do Magdy Floryszczyk.
Magda Floryszczyk szybko stała się numerem jeden - w towarzystwie najważniejszym, jesienno-zimowym tematem okazały się czerwony płaszcz i ogromna parka z kolekcji The Game. Podoba mi się, jak Magda nie tylko projektuje, ale i stylizuje - sportowe ogrodniczki w jej interpretacji są wyjątkowo seksowne, a bejsbolówka (razem z ... kijem) w jej wydaniu mogłyby wejść na salony. Niestety (albo na szczęście), ich miejsce zajęły bordowe pasy - z jednej strony bardzo eleganckie i trochę męskie, z drugiej - zaskakująco kobiece. Chociaż wydaje się, że gdzieś słychać lekcyjny dzwonek (i gwizdek z lekcji wuefu), to całość nie jest kopią stylu rodem z amerykańskiej szkoły średniej i marek pokroju J.Crew. To połączenie inspiracji z podwórka z kobiecością nowojorskiej elity. W końcu eklektyzm to domena Nowego Świata, a tutaj połączeń stylów znajdziemy całkiem sporo. Luźny sweter zyskuje formę kobiecej sukienki (koniecznie z bielizną Rilke pod spodem), koszule i marynarki z męskiej szafy otrzymały podkreślające sylwetkę kroje. Jak zwykle długiemu towarzyszy krótkie, szerokiemu - obcisłe. Ostre cięcia, zakładki, linie - te architektoniczne i geometryczne formy i motywy łączą wszystkie kolekcje projektantki. Nie mam wątpliwości, że to moda dojrzała i kobieca, elegancka, ale idealnie zrównoważona sportem i codziennością. Do noszenia, ale i do edukowania. Nie tylko w Polsce!




 Magda Floryszczyk - www | fb | ig

Zdjęcia - Daniel Jaroszek, modelka - Kinga Trojan/D'vision, makijaż - Agata Zaboroś, miejsce - Studio Deszcz

22 grudnia 2014

Wesołych Świąt!


Wesołych Świąt - niech ten przedświąteczny czas będzie wypełniony radosnymi przygotowaniami, cudownymi zapachami pieczonego ciasta i odpoczynkiem z kubkiem gorącej herbaty. Pod choinką pięknych, polskich przedmiotów, a przy choince - ciepła i miłości.

W Nowym Roku 2015 - inspiracji i siły do tego, żeby spełniać swoje marzenia. :)

Wesołych Świąt!

Katarzyna | efekty uboczne

21 grudnia 2014

10Deco Art | błyszczenie

Przed Świętami o biżuterii myślę więcej niż zwykle - może to bombki i lampki wprowadzają mnie w "błyszczącą" atmosferę, może to kwestia poszukiwania prezentów dla bliskich osób. Chętnie zaglądam po inspiracje do 10DecoArt - w końcu wśród okazów z mojej szkatułki, to biżuteria Anny Pałubickiej zbiera najwięcej komplementów.
Biżuteria 10DecoArt jest kolorowa, trochę szalona, pełna południowego ducha - jak więc wpisać ją w tak modną surowość i prostotę? Wydawałoby się, że te dwie estetyki całkowicie sobie przeczą. Ale mosiądz (w wersji posrebrzanej i pozłacanej) doskonale odnajduje się w towarzystwie błyszczących kryształów i klasycznych pereł. Geometryczne, mosiężne kształty ochładzają trochę ich przepych. Nie można o tych ozdobach powiedzieć "minimalistyczne", ale mimo mnogości kolorów, jest w nich spora dawka subtelności. Delikatny błysk na nadgarstku wyjątkowo kojarzy mi się z okresem przesiadywania przy choince i kominku. Na świąteczny prezent nada się doskonale!

 10DecoArt - www | fb | ig

17 grudnia 2014

Berenika Czarnota - Great Expectations FW 2014

Chociaż w tym roku zima wyjątkowo nas rozpieszcza, kiedy na termometrze po raz pierwszy pojawił się minus, a mroźne powietrze zaczęło kłuć w gardło, w sieci zawrzało. Nie przez zaskoczonych drogowców, nie przez świąteczne dekoracje, ani nawet przebrania mikołajów na początku listopada. Wszystko przez swetry i czapki. Zdjęcia duetu Kulesza-Pik obiegły internet z prędkością światła, ale całemu zamieszaniu winna była Berenika Czarnota.
Tym, którzy polską modą interesują się trochę bardziej, Bereniki przedstawiać nie trzeba. Od debiutu w 2008 minęło już trochę czasu, a jej kolekcje co sezon czasu wzbudzają entuzjazm. Chociaż projektantka eksperymentuje z różnorodnymi formami, a kolorowe, mocne wzory w połączeniu z biżuterią Tsumi (to była jedna z moich ulubionych kolaboracji!) naprawdę przyciągają wzrok, jej znakiem rozpoznawczym są dzianiny. Ale w "Great Expectations" oczekiwania (i nie tylko one - ale o tym zaraz) są duże. Królestwo grubych splotów należy do luźnych form, a ręcznie robione swetry miękko układają się na ciele. Szlachetne szarości i granaty walczą o uwagę z niebieskościami oraz (moim ulubionym!) różem. Eleganckie płaszcze i wzorzyste materiały dodają smaku całości. Zimowa kolekcja,  mimo że pełna dzianin, kojarzy się raczej z wyjazdem do Aspen niż domowym wylegiwaniem się na łóżku. Ale ani grube swetry, ani ponadczasowe ubrania nie wygrają z tym, co najbardziej przykuwa wzrok. Mówi się, że moda to głównie dodatki i... trudno odmówić, kiedy widzi się wielkie czapy Bereniki. Tym wykonanym z wełny merino czapkom po prostu nie można się oprzeć. Taki dodatek bez większego wysiłku mógłby rywalizować z gadżetami od Fendi i Louis Vuitton. Nagle atak zimy stał się wyjątkowo kuszący.




Berenika Czarnota - www | fb | ig

Zdjęcia - Agnieszka Kulesza i Łukasz Pik, makijaż - Kokarda Makeup, modelka - Olga/Mango

14 grudnia 2014

Melancholia

Lubię, gdy marki zaskakują. Koncepcją, realizacją, wykonaniem. Na nowości coraz trudniej trafić szczególnie wśród akcesoriów. Torby, biżuteria, buty - mam już swoich "pewniaków" i naprawdę rzadko nadarza się okazja, by napisać o nowym projekcie. Ale o Melancholii po prostu nie można zapomnieć.
Trochę niepokojąca, surowa, powiedziałabym nawet - trudna. Nie każda marka odwołuje się do filozofii, nie każdemu też taka "moda myśląca" będzie odpowiadać. Nie da się ukryć, że te pozornie proste formy są jednak czymś nowym i zostają w pamięci. Duże, złote pierścionki, ciężkie naszyjniki, grube wisiory. Surowe, geometryczne kształty i wykorzystane materiały (na przykład przypominający marmur howlit) wpisują się w biżuteryjne tendencje. Ale Melancholia nie kończy na byciu "ładną" (czy raczej - intrygującą). Sygnet z napisem niesie panteistyczne przesłanie ("wszystko jest jednym"), to, co początkowo wzięłam za niewinne kółeczko, to uroboros - odradzający się wąż, symbol nieskończoności. Na tych, którzy lubią w modzie coś więcej niż ładny wygląd, symbolika zrobi spore wrażenie. Dla reszty - to ciekawe, estetyczne doznanie. Dawno nie widziałam projektu tak dopracowanego i przemyślanego. I właśnie to, że jest w nim tak dużo myślenia, podoba mi się najbardziej.



Melancholia - www | fb

Zdjęcie lookbookowe - Adrian Lach, światło - Paweł Derkacz, stylizacja - Paweł Kędzierski, modelka - Alicja Frączek, wizaż - Dominika Hamziuk, fryzjer - Dariusz Wójcik; zdjęcia produktów - Barbara Kubska

1 grudnia 2014

A 158 - FW 2014

Są wpisy, które powstają dużo później niż powinny. Bo pierwszy raz chciałam napisać coś o łagodnych błękitach i dziewczęcych plisach jeszcze na początku tego roku. Nie mogę powiedzieć, że zupełnie wyleciały mi z głowy, bo raz po raz na nie wpadałam, ale ciągle nie było na to czasu. Gdybym tylko wiedziała, że A 158 to marka z Poznania, napisałabym o niej na wiosnę. Ale piszę dopiero dziś - i chyba nic straconego, bo najnowszą, jesienno-zimową kolekcję "Papercut" mogłam obejrzeć osobiście.
Z wieszaka spogląda na mnie rząd ubrań w różnych odcieniach granatu, którego linię przerywają raz na jakiś czas kolory butelki wina: szlachetne bordo, głęboka zieleń. Wydaje się, że prócz tej trójki, barw jest znacznie więcej. Główną rolę grają faktury - miękki splot swetra, cienka wełna, dziewczęce plisy. To właśnie charakterystyczne, plisowane wstawki stały się znakiem rozpoznawczym A 158. Agnieszka - projektantka, całe 158 cm wzrostu (sekret nazwy wyjaśniony!), przyznaje się do swojej pliso-obsesji. A jednocześnie ze skromnością opowiada o tym, jak dobiera do kolekcji materiały i szuka zastosowania dla tkanin z recyklingu. Chociaż częściej opowiada o estetyce i emocjach, kiedy przechodzi do opisywania wykrojów nie mam wątpliwości, że tworzy markę, będącą (niestety) nadal w mniejszości. Z szacunkiem do rzemiosła, ale i niezbędnym dystansem do tradycji. Przeszłość wraca nie w formach, a we... fragmentach. Raz stara plisówka zamienia się w spódniczkę, w innym projekcie staje się ozdobą sukienki. W nowej kolekcji recyklingu jest trochę mniej, więcej jest za to elegancji. Odświętny granat i grzeczna plisa kojarzą się trochę z amerykańskim stylem "preppy" w stylu J.Crew, z drugiej strony jest tu również trochę skandynawskiej surowości pokroju Acne czy COS. Takie spotkanie tworzy współczesny, dorosły mundurek. Bo A 158, chociaż zaczynało od potrzeb niewysokich kobiet, teraz zaspokaja pragnienia trochę bardziej "dojrzałe". Formany styl nie jest dosłowny - ołówkowe spódnice zastąpiły wspomniane plisówki, a sukienka w kolorze "navy blue" spisze się nie tylko w towarzystwie biurka, komputera i stosu raportów. W słownictwie zagranicznych marek, estetyka A 158 pewnie zostałaby określona jako "office line". W polskiej modzie - to na szczęście bez zbędnego szufladkowania, po prostu dobra kolekcja.
A158 - www | fb | instagram

Zdjęcia - Olga Ozierańska

29 listopada 2014

REFLE

Chyba wszyscy pamiętają fluorescencyjne gwiazdki, będące marzeniem większości moich rówieśników gdzieś na przełomie drugiej i trzeciej klasy szkoły podstawowej. Posiadanie tapety z takim motywem było wyznacznikiem dobrego gustu i zapewniało szacunek kolegów. Chociaż nie stałam się ani właścicielką tapety, ani plastikowych gwiazdeczek, do dziś świecące w ciemnościach dodatki wzbudzają uśmiech. Stało się tak i dziś, kiedy zobaczyłam kampanię marki REFLE.
Słowo "streetwear" wzbudza we mnie zwykle odczucia dokładne przeciwne do tych zawdzięczanym wspomnianym wcześniej gwiazdkom. Ostatnio usprawiedliwia się nim wszystkie odtwórczo-nudne potworki na polskim rynku. Ale REFLE dzielnie wybrnęło z tego trudnego tematu. I nie aspiruje do bycia "fashion". Z pasji do rowerów, Magda i Szymon - rodzeństwo, które założyło markę, tworzą całkiem ciekawe rzeczy. To wszystko za sprawą odblaskowych wzorków, spełniających nie tylko funkcję estetyczną (kiedy nie błyszczą, wyglądają równie przyjemnie), ale i praktyczną. Świecą w ciemności, dzięki czemu mają też "poprawiać widoczność nocnych marków". Na przykład tych, którzy wybierają się na wieczorną, rowerową randkę. Króluje bawełna (w tym bawełna organiczna), a towarzyszą jej proste, uniwersalne kroje. Bluzy, T-shirty, kominy. Po prostu - do noszenia. Czytając o marce, obawiałam się zaporowych cen. I tutaj czekało mnie miłe zaskoczenie, bo odblaski to wcale takimi nie straszą. Taki streetwear jestem w stanie zaakceptować. 
REFLE - www | fb | instagram

26 listopada 2014

Inspiracje... prezenty gwiazdkowe

Z dumą oświadczam, że nie zaczął się jeszcze grudzień, a ja... skompletowałam większość prezentów. Bez zbędnych nerwów, pośpiechu, nieprzemyślanych decyzji. W końcu gwiazdkowe wręczanie upominków powinno być przyjemnością dla każdej ze stron! Poniżej trochę inspiracji dla tych, którzy nadal szukają pomysłu, albo mają ochotę sprawić niespodziankę... sobie. Nie będę ukrywać - sama chętnie przygarnęłabym większość z tych propozycji!


Piękna porcelana od KWIATY&MIUT czy skórzany pokrowiec Fejkiel? Trudno się zdecydować, kiedy o uwagę prosi też błyskotka 10DecoArt. Chociaż skutecznie przykuwa wzrok, może jednak warto postawić na kosmetyki? Moje ostatnie odkrycie to marka Purite - ich produkty z pewnością znajdą swoje miejsce nie tylko na liście prezentów, ale i... życzeń do Mikołaja.






W tym roku trudno mi oprzeć się nie ubraniom, a kosmetykom. Na pachnący prezent warto wybrać mydełko lub kulę do kąpieli od (nie da się ukryć - najlepszego ministerstwa w Polsce!) Ministerstwa Dobrego Mydła. Chociaż czy równie dobrym pomysłem nie byłaby koszulowa piżama Lunaby albo archiwalne numery Zwykłego Życia?




Uroczy lisek do powieszenia na ścianie albo wybór pracy Ani Halarewicz - jedno i drugie można podziwiać razem z obdarowywaną (lub obdarowywanym). Trochę gorzej z niespodzianką prosto z Le Petit Trou, ale bielizna tej marki jest wyjątkowo kusząca nie tylko w święta, a na dodatek - wzorowo zapakowana. Z pewnością zainspiruje niejednego Mikołaja!

23 listopada 2014

pitchouguina FW 2014

Nie wiem, czy to kwestia wieku (ekhm), czy raczej jesienna atmosfera, ale ostatnio coraz więcej miejsca na blogu to wspomnienia i powroty. Jedną z pierwszych poznanych przeze mnie projektantek była Anna Pitchouguina. Nieliczni pamiętają jeszcze pierwszą wersję Cloudmine, gdzie w towarzystwie ubrań vintage, gościła właśnie Ania. Naprawdę cieszy pisanie o marce, którą zna się od jej pierwszych kroków, jeszcze na polskim rynku. Teraz Pitchouguina podbija inne państwa prosto z Londynu. I chociaż u niej króluje już wiosna 2015, przyszedł czas na kilka słów o wyjątkowo przyjemnej jesieni.
To właśnie zimowe kolekcje pitchouguiny lubię najbardziej. Romantyczne koronki i ciepłe wełny łagodzą trochę smutek po odejściu lata. Wyszywane motywy florystyczne z powodzeniem zastąpią biżuterię, półprzezroczyste materiały - dziewczęce marzenia o bajkowej kreacji. Bo w kolekcjach pitchouguiny jest coś pełnego refleksji - może nad minionymi chwilami, beztroskim dzieciństwem, a może to emigracyjna tęsknota? Piękne, ale trochę naiwne nadruki, koronki, transparentności... To ubrania współczesnej romantyczki. Takiej, która nie spaceruje po lesie, a raczej przemierza Londyn metrem - ciężkie buty, duży kaptur i kurtka typu bomber ochronią ją przed deszczową, angielską aurą. Mimo tego, że ubrania nawet wyjęte zupełnie z lookbookowych ram (tutaj) nie tracą swojego romantyczno-nostalgicznego charakteru, są bardzo współczesne. Mocne kolory (limonkowy żółty, intensywny pomarańczowy, butelkowa zieleń) czuwają nad tym, żeby całość była bardziej nowoczesna. W końcu nadmiar romantyzmu może wyglądać teatralnie. Tu - wygląda po prostu bajkowo. A jednocześnie jest i do oglądania, i do noszenia.
pitchouguina - www | fb | instagram 

Zdjęcia - Simone Lezzi / Antonio Putini, włosy - Michał Bielecki, makijaż - Aneta Kostrzewa, modelka - Daria | Wonder Models

18 listopada 2014

Magdalena Paszkiewicz

Im bardziej jesiennie robi się za oknem, tym chętniej spędzam czas na przeglądaniu zaległych zdjęć. Kolejne projekty, pomysły, realizacje... poddaję się modzie i w natłoku nowych marek wybieram prostotę. Wzrok przyciągają drobne formy; czyste, geometryczne, piękne. Dokładnie takie, jak prace Magdaleny Paszkiewicz.
Nazwisko projektantki cały czas chodziło mi po głowie - skąd mogłam je znać? Okazało się, że jest autorką serii uroczych, biżuteryjnych form "SłowoFormoTwórstwo". Językowe żarty wzbudziły uśmiech już podczas pierwszego spotkania dobre kilkanaście miesięcy temu, ale nadal nie da się odmówić im uroku. Mimo tego, cała uwaga kieruje się na coś zdecydowanie bardziej subtelnego, mniej dominującego. Bo kiedy bębenki w uszach i królewskie klejnoty, choć piękne, są dość natarczywe, to właśnie srebrne i złote linie zwracają na siebie uwagę swoją delikatnścią. Nigdy nie spotkałam biżuterii, która tworzyłaby tak harmonijną całość z ciałem. Cienkie żyłki sprawiają, że naszyjniki lewitują nad obojczykami, kolczyki stapiają się z uchem. O krok za właścicielem, nie próbują dominować, a jednak trudno ich nie zauważyć. To biżuteria, której nie trzeba zdejmować. Może być z nami zawsze, a geometryczne linie (paradoksalnie - bardzo miękkie i pozbawione zimnej surowości) staną się znakiem rozpoznawczym. W tak wydanej prostocie drzemie prawdziwa siła.
Magdalena Paszkiewicz - strona | facebook

15 listopada 2014

the BEAST

Przeglądając swoje ostatnie wpisy, zauważyłam, że większość z nich poświęcona jest markom, które znam przynajmniej od kilkunastu miesięcy. Wśród nowości szukam zwykle czegoś pomiędzy niepohamowaną kreatywnością, a produktem ściśle komercyjnym. I chociaż coraz rzadziej znajduję interesujące mnie rzeczy, od the BEAST jakoś nie mogłam oderwać wzroku.
W poprzednim sezonie moją uwagę przyciągnęła futrzana bluza, która na tle dominującej szarej wiskozy była dość odważną propozycją; do tego całkiem przyjemny i trochę surowy lookbook autorstwa Kamila Zacharskiego. O nowej sesji niestety trudno mi powiedzieć coś równie miłego. Chociaż bardzo bym chciała, ale o zdjęciach wolę zapomnieć, a słowa poświęcić ubraniom. Pozornie bardzo prostym - kobaltowa kamizela o geometrycznych cięciach, bluzka z ogromnym golfem, lakierowany top. Ale patrzy się na nie na tyle dobrze, żeby z przyjemnością myśleć o spotykaniu ich na ulicach. Podoba mi się równowaga między tym, co odważne i trochę na pokaz, a elementami które bez większych trudności można nosić na co dzień. Do tego wyważona różnorodność wykorzystanych materiałów, faktur, zabawa kontrastami. Martwi mnie tylko fakt, że w tych wszystkich działaniach jest jeszcze sporo nieporządku, bo przy tak ogromnej konkurencji na rynku, nie ma miejsca na falstart. Poprzednia kolekcja przyciągała zdecydowanie bardziej, ale myślę, że przed marką jeszcze po prostu sporo pracy. Zdecydowanie warto mieć na the BEAST oko.

the BEAST - strona | FB

Zdjęcia - Ania Powałowska, modelka - Paulina Paprocka.

4 listopada 2014

Roboty Ręczne - Eterknitty FW 2014

Narzekamy na to, że polska moda nie ma się najlepiej, a przecież na naszych oczach rosną w siłę kolejne marki. Projektanci wiedzą już co, dla kogo, dlaczego. Ci, którzy w szaleństwie szaro-burości i pogoni za pokazem ze ścianką nie zapomnieli o pasji tworzenia unikatowego produktu, mają coś więcej niż facebookowe "lubię to". Najważniejsze? Własna tożsamość. Tak jak Roboty Ręczne.
Jesień to królestwo miękkich dzianin, ciepłych szali, czapek, grubych swetrów. Otulającej wełny, za długich rękawów, puszystych golfów. Królestwo Robotów Ręcznych. W tym sezonie charakterystyczne warkocze i piękne sploty polubiły się ze zmysłową koronką od Rilke, mleczna czekolada uzupełnia się z myszońską szarością i śmietankową bielą. Jest miękko, miło, trochę domowo. Do głowy przychodzą ostatnie długie spacery po lesie, popołudnia spędzane na kanapie z ulubioną książką i kubkiem gorącej czekolady w dłoni. Ale w tym sezonie pojawia się u RR więcej zmysłowości. Trochę domowej, takiej "od niechcenia", a trochę kuszącej, świadomej. To kontrast nie tylko pomiędzy nagim ciałem a grubym splotem, pomiędzy seksowną koronką, a słodkim i trochę naiwnym "M" (wszyscy wiemy, że to z pewnością robota Myszona). Pewna siebie kobieta, która doceni te wełniane dzieła sztuki, ale i urocza dziewczynka, która po prostu lubi puchate swetry - może właśnie taka jest klientka RR? Za to z pewnością stwierdzam, że kolejna kampania Marty zasługuje na szóstkę z plusem. W takim wydaniu wybaczam nawet powtórki modeli z ubiegłego sezonu, bo tak podane ubrania mogę oglądać bez końca. Aż chce się powiedzieć... Eterknitty.
 Roboty Ręczne - strona - fb - instagram

Zdjęcia -Aleksander Salski, asystent - Maciej Urbański, modelka - Dominika Robak/D'vision, make up i włosy - Magdalena Chmielewska, stylizacje - Marta Iwanina-Kochańska, produkcja - Marta Iwanina-Kochańska i Jan Kochański.

29 października 2014

Diana Jankiewicz - Hello, Benjamin FW 2014

Nie mam zamiaru ukrywać swojego zamiłowania do rzemiosła i ręcznej pracy. Gdybym tylko mogła, wymieniłabym wszystkie sieciówkowe grzeszki na porządne ubrania i dodatki, które posłużyłyby nie tylko mi, ale trzem kolejnym pokoleniom. Jak to zrobić? Najlepiej zacząć od zakupów u Diany Jankiewicz.
Dobrze skrojone i ze szlachetnych materiałów - te dwie cechy wystarczą, żeby zainteresować mnie danym projektem. U Diany są też ciekawe kampanie, intrygująca kolorystyka (w końcu ktoś pokazał zieleń!) i detale, które nie pozwalają o sobie zapomnieć. Ale markę wyróżniają przede wszystkim piękne płaszcze. Ponadczasowe, eleganckie, szalenie kobiece. Szkoda, że w kolekcji wraca wyłącznie model z ubiegłej jesieni. Na osłodę - w wersji bardzo limitowanej. Każda z 23 sztuk o swojej unikatowości przypomina piękną, skórzaną metką z numerem. Płaszcze aż proszą się o odpowiednią oprawę. Skórzane, ręcznie robione rękawiczki i jedwabna sukienka to propozycja projektantki - mi do szczęścia brakuje jedynie kapelusza z dużym rondem. Idealny zestaw na jesienny spacer teraz... i za kilka lat, bez względu na przemijające trendy. Zastanawiam się tylko, czy nie przeszkadza mi, że kolekcja jest naprawdę skromna - jeden model płaszcza, jeden model sukienki. Kilka kolorów. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej upewniam się w tym, że nad ilość przedkładam jakość.




Diana Jankiewicz - fb

Zdjęcia - Aleksandra Pavoni i Grzegorz Hospod, make up - Magdalena Wińska, włosy - Emilia Skubisz.