Pola Zag zmusiła mnie do kilkukrotnego przejrzenia listy wpisów - jak to możliwe, że jeszcze o niej nie pisałam? Przecież markę śledzę od pierwszych projektów, a złota bransoleta z ostatniej kolekcji to jeden z moich ulubionych dodatków. Nie dowierzam własnemu archiwum, ale nadrabiam zaległości: bo o DUST chce się pisać.
Biżuteria Poli Zag jest prosta: nie ma tu dodatkowych ozdób, materiałów; nadmiaru. Mimo wyraźnego zamiłowania projektantki do skandynawskiej estetyki, surowość nie zdominowała kolekcji. Może to kwestia ciepłego złota, a może okrągłych kształtów? Ich różne formy są głównym punktem bransolet, naszyjników, broszek i kolczyków. Wydaje mi się, że te ostatnie są najmocniejszą stroną marki: zarówno dłuższe modele, jak i bliskie ucha rurki przyciągają wzrok. Ozdoby Poli Zag mają w sobie to, co w biżuterii cenię najbardziej: odpowiedni poziom delikatności połączonej z oryginalnością. Mosiężne koła spiszą się i na co dzień (widzę je w zestawie z podartymi dżinsami i szarą koszulką), i na wieczór (z prostą, granatową sukienką - marzenie!). W takim wydaniu złoty kolor podoba mi się najbardziej.
Zdjęcia - materiały prasowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz