Kiedy pierwszy raz pisałam o Wearso, marka miała niecałe 200 fanów na FB, a ekologiczne przesłanie projektantki - Aleksandry Waś, nie było jeszcze zbyt znane. Od publikacji minęło 10 miesięcy a przez nie zmieniło więcej, niż mogłabym przypuszczać. Pracownia i sklep na Mokotowskiej (w końcu zajrzałam i zobaczyłam na żywo - z czystym sumieniem polecam wizytę!) działają wyjątkowo prężnie, kolekcje cieszą się taką popularnością, że z wyprzedzeniem można było zapisać się na poszczególne modele, wpisów i wzmianek w Internecie i w prasie nie da się zliczyć. Taki sukces cieszy, ale jest w pełni uzasadniony. Bo Wearso to marka z pomysłem, która nie jest kaprysem związanym z przemijającymi trendami.
DO NOTHING in Warsaw to najnowsza kolekcja projektantki i matki Wearso - Oli Waś. Luźne, wygodne kroje i miękka (oczywiście - cały czas ekologiczna!) bawełna sprawiają, że to rzeczy, które uzależniają. Wskakujesz w nie rano... a po całym dniu nie masz ochoty ich zdejmować. Nie ograniczają, nie przeszkadzają, nie rzucają się w oczy. Są - a w nich osoba, bo to w końcu ona jest najważniejsza. I ona decyduje o finalnym kształcie ubrań Wearso - ściągnięte, luźne, z paskiem lub bez. Niektórzy nazywają je workami, ale to jedne z ciekawszych worków, jakie do tej pory widziałam. Najnowsza opcja - gruszkowe legginsy, mogą mieć mini spódniczkę (bezpieczeństwo noszenia z nawet najkrótszą tuniką gwarantowane!) albo zamienić się w dopasowany kombinezon. A tego typu modeli jest więcej. Uniwersalność i ponadczasowość - to Wearso!
Nie można zapomnieć o eko-aspekcie całej działalności, bo tutaj wszystko, od nitek, do metek wykonane jest z myślą o ekologii. Znajdą się tacy, którzy zajdą na Mokotowską, bo wyroby Wearso wpisują się w ich filozofię życiową. Znajdą się i tacy, dla których aspekt ekologiczny nie ma znaczenia - liczy się design. Lubię myśleć, że gdzieś na samym początku, do podstaw sukcesu Wearso przyczyniła się krótka wzmianka na Efektach. Ale nie ma sensu się oszukiwać - Wearso broni się samo. Wizją, jakością i pomysłami.
Wszystkie zdjęcia - Paweł Frenczak. Modelka - Masha Szaro. Make up - Magda Łach / Firma Kokarda. Włosy - Rafał Żurek. Wnętrza - ShowRoom Hoża 9C i Moko61. Zapraszam na fanpage Wearso - tutaj.
ja chodzę na co dzień, jednak na ulicach również rzadko widuję..
OdpowiedzUsuńświetny post
Szkoda właśnie, że tak mało na ulicach! ;)
UsuńKocham i polecam wszystkim, absolutnie wszystkim bez względu na wiek. A z nowej kolekcji już mam piękną sukienkę, na upały idealną:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszyscy przeczytali! ;)
UsuńChciałabym kiedys te ubrania zobaczyć na żywo - dotknąć :)
OdpowiedzUsuńFasony tunik bardzo przypadły mi do gustu. Oversizowy kształt i asymetryczny dół naprawdę mi się podobaja
Na początku nie chciałam wierzyć, że są aż tak miłe w dotyku - ale sprawdziłam i są cudowne. Można miętosić, tulić i jest bardzo fajnie ;)
UsuńTotalnie muszę w końcu coś kupić!
OdpowiedzUsuńPolecam, polecam! :D
UsuńZgadzam się z Tobą, zgadzam.
OdpowiedzUsuńByłam tam raz w pośpiechu i nic nie kupiłam.
Mam jednak zamiar wrócić i sprawić sobie szarą tuniczkę.
Cudne ; )
OdpowiedzUsuńUwielbiam te cudne "worki" od Wearso, jednak z przykrością stwierdzam, że należę do tej grupy kobiet, które w luźnych tunikach wyglądają mało atrakcyjnie. A choć wydają się być cudowne do domu, nadal chciałoby się jakoś wyglądać - ja niestety wyglądam w nich słabo i muszę się obejść smakiem :-(!
OdpowiedzUsuńSama czuję się źle w workach, dlatego zwykle traktuję je paskiem - i wszystko gra! Ostatnio stwierdziłam, że muszę zrobić większe zapasy paskowe,bo coraz chętniej wybieram właśnie takie rozwiązanie!
UsuńKurcze, jakie te projekty są cudownie bezpretensjonalne...
OdpowiedzUsuńwww.modniemodnamoda.blogspot.com
Ostatnio myślę, że po prostu muszę mieć coś od Wearso. Podoba mi się, że worki, że eko i że wygodne. Jak kupię, to się pochwalę:)
OdpowiedzUsuńChwal się chwal! Ja też się mogę pochwalić, ale tylko na ucho - 3 zdjęcie, odzienie wierzchnie jest moje ;))
Usuń