30 stycznia 2011

Choc Chic

Czekolada i buty to dwie rzeczy, które kocha chyba każda kobieta. Na co dzień ciężko im się oprzeć, ale kiedy występują w duecie... nie da się nie oblizać na samą myśl o tym połączeniu! Czekoladowe buty - czy można prosić o coś więcej? Choc Chic to bajeczne szpilki i piękne torebki, które niejedna kobieta chciałaby widzieć w swojej szafie. Jednak pyszna belgijska czekolada, która kryje się za tymi cudeńkami, sprawia, że nadają się wyłącznie do schrupania. Za takim słodkim grzechem stoi znana pani cukiernik, Frances Cooley, której miłość do czekolady rozkwitła już w wieku pięciu lat. Pierwszym słodkim butem jej autorstwa była szpilka w zwierzęcy wzór - biało-czarną zebrę. A ponieważ każda para butów powinna mieć swoją młodszą siostrę w postaci torebki - do wszystkich par stworzono ten niezwykle kobiecy dodatek.

Zaczęło się od zeberki, teraz przebierać można w najróżniejszych wzorach - kropki, krowie łaty (!), chanelowska biel i czerń, polne kwiatki. Prócz designu istotny jest też inny aspekt... W końcu zaspokoić trzeba nie tylko nasze oczy, ale także podniebienie. Róża z białej czekolady czy truskawkowe serduszko? Wybór jest jeszcze trudniejszy, niż kupno tradycyjnych szpilek!


A jeśli komuś nadal mało, swoje umiejętności rozwinąć można podczas warsztatów, na których... samemu produkujemy własny, jedyny w swoim rodzaju egzemplarz buta. Chwila w cukierni i można poczuć się jak szef domu mody :)


Wszystkie informacje pochodzą z oficjalnej strony Choc Chic

21 stycznia 2011

Haute Couture w Poznaniu

Tym razem post skierowany głównie do mieszkańców Poznania (oraz do tych, którzy w Mieście Doznań bywają przejazdem). Od jakiegoś czasu w Domu Bretanii, centrum kultury bretońskiej i francuskiej, odbywa się cykl wykładów poświęconych modzie, zatytułowanych "Paryskie Haute Couture i Prêt-à-porter w II połowie XX wieku". Niestety, dopiero niedawno dowiedziałam się o takich spotkaniach i nie miałam jeszcze przyjemności w żadnym uczestniczyć. Poprzednie wykłady z cyklu dotyczyły między innymi Balenciagi czy YSL. Następny przewidziany jest na luty - wyczekuję go z niecierpliwością!


Jeśli tylko będę mogła z pewnością udam się na kolejne spotkanie. W programie, prócz wymienionych wyżej, przewidziane są jeszcze trzy inne wykłady - kobiety T. Muglera i C. Lacroix, Anglicy w Paryżu czyli McQueen i Galliano oraz końcowy, związany z podsumowaniem minionych dekad Haute Couture.
Cykl prowadzony jest w Domu Bretanii (Stary Rynek) przez Piotra Szaradowskiego, który publikuje swoje artykuły w portalu Fashioner. Prowadzi także bloga - Muzealne Mody. Przeczytałam już prawie wszystkie jego publikacje w Internecie i zachęcam do tego każdego, który trochę bardziej interesuje się modą.


EDIT : Znam już dokładne daty kolejnych wykładów!
17.02 - poświęcony Karlowi
24.02 - Japończycy w Paryżu
Oba wykłady w DB, o 18:30.
Wszystkie informacje pochodzą ze strony internetowej Domu Bretanii. Można tam znaleźć opis poszczególnych wykładów z cyklu oraz dokładny adres.

13 stycznia 2011

Maja Miusow

Chociaż słowo 'sesja' ma dla mnie w tej chwili niestety wydźwięk w ogóle niezwiązany z modą, każda minuta z laptopem kończy się na drukowaniu notatek a nie przeglądaniu najnowszych kolekcji, udało mi się znaleźć moment wytchnienia. Na szczęście tylko kilka sekund wystarczyło, by w pełni oczarowała mnie nowa kolekcja akcesoriów sygnowanych przez Maję Miusow.



Wszystkie akcesoria są przemyślane i dopracowane, ale różnorodne - każdy znajdzie coś dla siebie. Mimo tego prace są spójne i wystarczy jedno spojrzenie, by wiedzieć, spod czyjej ręki wyszły. Najnowsza kolekcja - Femme Festive 2010/2011 to same perełki, których na swojej głowie nie powstydziłaby się nawet główna bohaterka Plotkary.


Jeśli tak jak ja zacieracie ręce na myśl o posiadaniu takiego cuda we własnej szafie (a raczej na własnej głowie) - piękne opaski znajdziemy aż w trzech sklepach internetowych (Decobazaar, Pakamera oraz Modmod) a także w warszawskim Blind CS. Dodam tylko, że po wiadomości 'z pierwszej ręki' warto zerkać na bloga - Maja Miusow oraz facebookowy profil. Z tych stron pochodzą też wszystkie zdjęcia oraz informacje na temat projektantki.

8 stycznia 2011

Kameleon - change is natural

Mówi się, że kobieta zmienną jest i (niestety) muszę się z tym twierdzeniem zgodzić. Ile to razy zdarzyło mi się kupić sobie jakąś rzecz i całkowicie się nią zachwycić, tylko po to, by miesiąc później zalegała na dnie szafy. Bo jednak nie pasuje mi do bluzki, nie mam z czym jej nosić, kolor już niemodny - powód zawsze się znajdzie.



Odpowiedzią na takie kobiece rozterki, w zakresie biżuterii jest marka Kameleon. Jak głosi ich slogan - zmiana jest rzeczą naturalną, więc czemu mamy się przed nią bronić? Żeby pomóc wyróżnić się z tłumu, firma oferuje biżuterię-kameleona. Dostosowuje się do naszego humoru i potrzeb! Znajdziemy tutaj wszystko, od kolczyków, przez pierścionki, aż po broszki (ważka jest moją faworytką). Dodatkowo za pomocą odpowiedniej aplikacji (znajdziemy ją na stronie internetowej) mamy możliwość stworzenia swojego własnego projektu.

O co chodzi? Najpierw kupujemy dowolną, srebrną bazę - a wybór jest całkiem spory. Kiedy zdecydujemy się już, jaki element chcemy, dobieramy do tego najważniejszą część, jaką jest ozdobny kamień, nazwany 'jewel pop' (nie podejmuję się logicznego tłumaczenia tej nazwy ;)). Tutaj wybór jest jeszcze większy, więc można naprawdę poszaleć. Dodatkowo dostępna jest oczywiście specjalna szkatułka, stworzona do przechowywania 'nadmiaru' kamyków. Cała procedura zamiany 'oczek' w biżuterii jest dokładnie opisana, więc nawet najbardziej opornym i leworęcznym użytkownikom nie powinna ona sprawiać kłopotu.
Wszystkie zdjęcia oraz informacje na temat firmy Kameleon pochodzą z ich oficjalnej strony internetowej. //  I used photos and information from the official website.

5 stycznia 2011

Monika czaruje

Moje zamiłowanie do młodych i zdolnych fotografów ani trochę nie zmalało od ostatniego posta na ten temat. Dziś w serii 'polecam' - Monika Młodawska, 19-letnia pani fotograf studiująca w Krakowie.



Może do magazynowego poziomu jej zdjęciom jeszcze trochę brakuje, ale z pewnością mają coś w sobie i ogląda się je z przyjemnością. Nieco bajkowy i nierealny klimat, ale bez grama kiczu i tandety. Lubię taką estetykę, tak jak i lubię podziwiać nieznane mi, piękne twarze. Dla mnie zdjęcia Moniki to podwójna przyjemność!



Wśród swoich inspiracji wymienia głównie sesje zdjęciowe - zarówno te ukazujące się w prasie, jak i edytoriale, które można znaleźć w Internecie (chyba nikomu nie trzeba przedstawiać strony models.com). Większość pomysłów Moniki powstaje tuż przed snem, ale muszą one dojrzeć do realizacji - w końcu każdy element trzeba przygotować, przemyśleć. A efekty? Mnie zadowalają.



Do wszystkiego potrzeba czasu, przed nami prawie cały 2011 - biorąc pod uwagę jej wiek oraz postępy (podpisuję się pod twierdzeniem, że każde kolejne zdjęcia są coraz lepsze) zdecydowanie można dać Monice szansę. Z nadzieją czekam więc na bieg wydarzeń i kolejne jej sesje.



Zdjęcia Moniki można znaleźć na jej blogu oraz portfolio w serwisie Maxmodels. Fanpage na FB - tutaj.