O szukaniu własnego stylu i komponowaniu zawartości szafy powiedziano już całkiem sporo. Trudno zabrać tutaj głos - nie wierzę w jedno, proste rozwiązanie. Nie wierzę też w przepowiednie o garderobie idealnej i bez skruchy przyznaję, że idea minimalizmu w szafie jest mi obca: lubię ubrania i nie mam zamiaru nikogo oszukiwać, że jest inaczej. Z drugiej strony o poranku zdarza mi się szukać w niej tej mitycznej białej koszuli, wełnianego swetra, czarnych rurek... W tym sezonie znajduję je u Olgi Jahr.
Trochę za duża biała koszula i prosty, szary sweter są na mojej liście życzeń przynajmniej od dwóch jesieni, przymierzyłam już setki modeli - żaden nie spełnił moich wymagań. Wystarczyło jedno spojrzenie na najnowszą kolekcję Olgi Jahr, by coś zaiskrzyło. Ze zdjęć bije przyjemny spokój, a jesienne kolory sprawiają, że mam ochotę zamienić kieliszek prosecco na kubek gorącej herbaty. Szarości, biel i czerń - wystarczy ograć je odpowiednimi dodatkami (najlepiej w kolorze wina!); więcej nie potrzeba. Pojawiają się jednak drobne wzory: charakterystyczny zygzak, cienkie paski. Jak to jesienią - są i wełny, ale znalazł się też przyjemny aksamit (nigdy nie myślałam, że tak o nim napiszę!) i bawełna. Olga Jahr to marka na tyle nowa, żeby wybaczyć drobne niedociągnięcia, a jednocześnie na tyle ciekawa, by wyczekiwać dalszych projektów. Myślę, że jeszcze się tu spotkamy!
Zdjęcia - Marta Kaczmarek, modelka - Maria Jerzy, makijaż - Kamila Pieniądz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz