31 lipca 2011

MES

Lubię zaglądać do sklepu internetowego YES. Szczególnie do działu "Galeria YES" (w Poznaniu dostępny jest on także w formie salonu), gdzie znajdziemy biżuterię designerską. Ostatnio moją uwagę zwróciła biżuteria Martyny Stachowczyk, właścicielki marki MES.
MES to połączenie zabawnego designu i materiałów wysokiej jakości, zmieszanych z odrobiną prostoty. Moim zdecydowanym faworytem jest emaliowany buldog francuski w formie broszki - zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia! Znajdzie się też dla tych, którzy wolą nieco poważniejsze dodatki. Trochę geometrii i ciekawe wykończenie (masa perłowa - cudo!) to niebanalna klasyka, którą bez problemów można dopasować do prawie każdego zestawu. Dobra wiadomość dla tych, którzy z designerskiej biżuterii rezygnują ze względu na wykorzystane materiały - srebrne wykończenie powinno zapobiec problemom z ewentualną alergią. Nie muszę wspominać też o jakości wykonania - zdjęcia mówią same za siebie.
Wszystkie zdjęcia oraz informacje pochodzą ze strony MES, którą odnajdziecie na Facebooku.

29 lipca 2011

Paulina Dziemiańczuk

Każda kobieta ma w sobie chociaż ułamek niepoprawnej romantyczki, ukształtowany między innymi przez historie miłosne, opowieści mamy i filmy Disneya. Niestety (albo na szczęście), ta część naszego charakteru zwykle zanika wraz z wiekiem. W końcu książę na białym koniu to raczej niespotykany widok (biały samochód się nie liczy), więc ciężko dziwić się, że nie chcemy wierzyć w bajkowe historie. Ale romantyczne kolekcje mogą nas oczarować. I naprawdę istnieją!
"Grey Garden" Pauliny Dziemiańczuk może urzec nawet te twardo stąpające po ziemi kobiety. Miękkie tkaniny, delikatne barwy i subtelne, ażurowe wycięcia tworzą naprawdę przemyślaną, kobiecą kolekcję. To romantyzm nowoczesny, "miejski", inny niż ten prezentowany choćby przez Tomaotomo. Paulina zgrabnie nazywa go "kontrolowanym" - w takim tonie zapowiada też swoją kolekcję na lato 2012. Nie ma tutaj nawiązań retro, jest za to dużo codzienności, którą łatwo zestawić z tym, co mamy już w szafie. Wszystko w przystępnych cenach - czy to naprawdę nie brzmi jak bajka?
Paulina przyznaje, że od zawsze marzyła o realizacji swoich "twórczych potrzeb", interesowała ją moda i sztuka. Decyzja o rozpoczęciu kariery projektantki, podjęta w liceum, okazała się być właściwą - wystarczy spojrzeć na efekty. A jeśli o nich mowa... w najbliższym czasie będzie można je podziwiać na One Night Fashion w Katowicach a nabyć w sklepie, którego premiera tuż tuż - odProjektanta.
W swoich projektach stawia na wygodę, użyteczność. Paulina przyznaje, że jest na etapie nauki i łączenia tego zestawu cech idealnych w swoich ubraniach. Moim zdaniem jest na dobrej drodze. Efekty Uboczne na pewno będą donosiły o nowościach tej projektantki!

Wszysktie zdjęcia oraz informacje pochodzą od samej projektantki oraz z jej oficjalnego fanpage'a na facebooku - tutaj. Ostatnie zdjęcie - Agnieszka Waśkiel, modelka - Monika/Mango, pozostałe (Grey Garden) - Marta Makarewicz, modelka - Diana.

28 lipca 2011

United Nude

Łamanie grawitacji i balansowanie na granicy użyteczności - tak pokrótce opisałabym buty United Nude. Jedne mnie zachwycają, inne nie wzbudzają większych emocji a niektóre sprawiają, że zastanawiam się, kto to w ogóle nosi. Trzeba jednak przyznać, że poodwracane i połamane obcasy, paradoksalnie, przechodzą do klasyki!
Historia tej marki, jak większość historii w życiu, ma wątek miłosny. Rem, jeden z projektantów, próbował odzyskać dziewczynę. W tym celu zaprojektował dla niej but - kobieta zniknęła z jego życia, ale to miniaturowe dzieło sztuki zamieszkało w nim na stałe. Na szczęście, bo właśnie tak narodził się model 'Möbius'. Do tego projektant numer dwa, czyli Galahad, który pokochał pomysł Rema... i voila! Mamy United Nude.

Projekty sygnowane przez UN są szalenie różnorodne. Bogactwo kolorów i modeli wprawiło mnie w osłupienie. Łączą je innowacyjne, geometryczne kształty oraz (wbrew pozorom!) - prostota. Twórcy stawiają na jeden akcent, dzięki czemu w większości naprawdę da się wyjść z domu. Oczywiście są wyjątki od reguły i patrząc na kilka zdjęć mam ochotę podważyć nazwanie tych tworów butami... ale kto wie. Żeby się przekonać, trzeba je przymierzyć. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję!
inspirowane butami McQueena?
Wszystkie zdjęcia oraz informacje pochodzą z oficjalnej strony United Nude.
I do not own photos presented here, they were found on the UN website and were used to promote this label

17 lipca 2011

Karolin Kruger

Ostatnio trafiłam na stronę Karolin Kruger. Szczerze mówiąc, nie wiem za dużo o niemieckim designie, nie potrafiłabym wymienić nawet 3 znanych projektantów z tego państwa. Patrząc na kolekcje, takie jak Steinig i Vor Taur und Tag, upewniam się w przekonaniu, że jednak powinnam nadrobić zaległości...
Prostota, elegancja, kobiecość, szyk... mogłabym wymieniać w nieskończoność. Suknie (z moich obserwacji wynika, że Karolin zajmuje się głównie nimi) są skromne, ale świetnie wykończone i doskonale skrojone - przynajmniej na zdjęciach. Materiały układają się idealnie, gładko dopasowując się do linii kobiecego ciała. Duży plus za to, że na stronie dokładnie opisano każdy z nich. Dodatkowo istnieje możliwość zamówienia innej wersji kolorystycznej danego modelu, także w wersji ślubnej. Dla tych, którzy narzekają na nudę - ekstrawaganckie szpilki, architektoniczny wisior, minimalistyczne i surowe pierścionki albo unikatowa torebka i mamy powalający na kolana zestaw!
Wszystkie zdjęcia oraz informacje pochodzą ze strony internetowej Karolin Kruger.

16 lipca 2011

piękne kubki

Modna kobieta powinna otaczać się modnymi przedmiotami. Brzmi banalnie, ale musicie przyznać mi rację! Moje estetyczne potrzeby nie ograniczają się wyłącznie do ubrań i dodatków. Uwielbiam leniwe popołudnia, kiedy po smacznym obiedzie siadam w miękkim fotelu, sięgam po książkę lub gazetę... Oddaję się przyjemności czytania, popijając przy tym kawę lub herbatę. Oczywiście ze specjalnego kubka, inaczej cały proces traci swój urok!
Jeśli ten scenariusz nie jest Wam obcy i tak jak ja, macie słabość do kubków, polecam prace Magdy Barcik. Wyrobami handmade zajmuje się już od przeszło 7 lat (jej kolczyki wpadły mi w oko jeszcze w liceum!), nie boi się eksperymentować. W jej portfolio znajdziecie całą masę różnorodnych wyrobów - ręcznie malowaną porcelanę, biżuterię, zabawki dla dzieci a nawet pocztówki, wydruki i naklejki. To jeszcze nie koniec! Artystka wykonuje też ilustracje, zajmuje się grafiką, malarstwem a jej pasją jest fotografia.

Znajomi znają moją słabość do kubków i często mnie nimi obdarowują, ale w swojej kolekcji nie mam jeszcze żadnego od Magdy. A te wyjątkowo mnie urzekają! Lubię charakterystyczną dla jej prac kreskę, schludne wykonanie i urocze szczegóły (np. krótkie cytaty). "Modowo" kojarzą mi się te z portretami, ale znajdziemy też kilka innych wzorów. Większość to unikaty, więc trzeba się śpieszyć. W końcu popołudniowa kawa i Vogue zasługują na najlepszą oprawę!

Wszystkie zdjęcia pochodzą z fanpage'a Magdy - tutaj. Zapraszam też na bloga.

15 lipca 2011

Agata Wojtkiewicz w Łodzi

Pokaz Agaty Wojtkiewicz był jednym z bardziej wyczekiwanych i bardziej chwalonych na tegorocznym FW w Łodzi. Nic dziwnego - kolekcja należała chyba do najbardziej przemyślanych i stylowych, zaprezentowanych podczas tego eventu. Przyznaję, że mimo drobnych oporów (marzę, by było tu ciut więcej jesieni), to jeden z moich "topów" Alei Projektantów.
Projektantka udowodniła, że mistrzowsko łączy ze sobą kolory - jej zestawy nie są ani zbyt delikatne czy mdłe, ani zbyt rażące i ostre. Idealnie karmelowa skóra, zwiewne tkaniny... naprawdę łatwo się zakochać. Zawsze sądziłam, że to szczegóły decydują o wyjątkowości projektu i różnicują designerskie dzieło od tego, które można dostać w sieciówce. Ta kolekcja zdaje się moją tezę potwierdzać - skórzane szelki, wycięcia w rękawach i biżuteryjne ozdoby (nie mam pojęcia, jak je określić) na nogach od razu wpadają w oko. Cieszę się też, że zobaczyłam swoje ukochane kołnierzyki - trend, o którym niestety, jakoś cicho w polskiej modzie.
Do tej pory znałam jedynie sukienku projektu Agaty Wojtkiewicz, miłą odmianą stały się spodnie. Projektantka pokazała, że rozszerza swoje horyzonty i twórczość, pozostając wierna swojemu stylowi. Lubię kreatywność w jej wydaniu - kobiecą i elegancką, ale nie sztywną. Może bezpośrednio po pokazie miałam jakieś zarzuty (prócz jesiennego, który dominował przy większości). Z perspektywy czasu kolekcję zaliczam do jednej z najlepszych, które zaprezentowano w Łodzi.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z portfolio Marka Makowskiego, pełna fotorelacja pod tym adresem.

zima nie taka straszna - Kucharczyk AW 2011/2012

Zima kojarzy mi się ze wszystkim, co niekształtne, niewygodne i wcale niedające ciepła. Nie potrafię zliczyć prób, które podjęłam, w celu znalezienia grubszego swetra. Wszystko, co widzę w sklepach (i rzeczywiście to coś zimowego, dla prawdziwych ludzi, którzy marzną przy ujemnych temperaturach) jest mało kobiece. Aleksandra Kucharczyk, o której pisałam już wcześniej, też znała ten problem. I postanowiła to zmienić.
To ubrania do noszenia, ale nie zabraniam ich podziwiania, bo trzeba przyznać, że jest czemu się przyglądać. Po pierwsze: jest elegancko, ale bez przesadnej sztywności. Patrząc na kolekcję wydaje mis się, że to rzeczy, które znalazłyby swoje miejsce i w biurze (!), i w mieście. Mimo tego, że dominują luźne kroje, które nie podkreślają sylwetki, nie można odmówić im kobiecości. Mam wrażenie, że ze strony Oli to takie mrugnięcie okiem - pod tymi materiałami kryje się kobieta, która jest świadoma swojego ciała i zakrywa je celowo. Grubym płaszczem, żakietem, swetrem - pod spodem znajdziemy coś bardziej dopasowanego. W kilku zestawach widziałabym szeroki, skórzany pasek - przynajmniej dla tych, którzy tak jak i ja, w pełni do oversize przekonać się nie mogą. Tak ubrana z przyjemnością wyszłabym z domu. Nawet, gdyby padał śnieg!
W kolekcji urzekają mnie grube, zimowe tkaniny - płaszczowe wełny o okrywie włosowej, ciepłe dzianiny (w tym wełniane). Do tego trochę szyfonu i lureks (żałuję, że tylko na jednej sukience, bo naprawdę podoba mi się efekt!). To naprawdę zimowa kolekcja a nie wmawianie kobietom, że w Polsce nie ma śniegu i ujemnych temperatur. Panowie niech nie czują się zapomniani - jest też kilka propozycji dla mężczyzn.
Jako całokształt - jestem jak najbardziej na tak! Cieszy mnie, że Ola pokazała i długość midi i maxi, dodała także spodnie. Do jednej pary nie jestem przekonana, takie "gnieciuchy" nie są w moim typie, może gdybym zobaczyła je na żywo, to zmieniłabym zdanie. Nie jestem też pewna, czy w kolekcji chcę widzieć białą sukienkę - choć urzeka mnie prostotą, burzy nieco harmonię całego lookbooka. A ten, jak na razie, należy do moich faworytów na jesień/zimę 2012!

Wszystkie zdjęcia pochodzą z FB Oli - tutaj. Tam znajdziecie także piękne zdjęcia z sesji tej kolekcji. Lookbook : fotograf - Ida Strzelczyk, modelka - Karolina Rzepa/Mango.

14 lipca 2011

Jak Ta Lala!

"Każdy projekt musi być lepszy od poprzedniego. Taką mamy zasadę." - jak nie zakochać się w ubraniach, których twórcy, a raczej twórczynie, głoszą takie motto? Nic dziwnego, że ubrania są Jak Ta Lala!
Jak Ta Lala to Sonia i Dominika. Dziewczyny znają się już przeszło 10 lat, łączy je wspólnie kształtowana estetyka. Dzięki temu współpraca przebiega gładko, same mówią o niej "jest jak intensywna praca dwóch półkul, gdzie jedna uzupełnia drugą". Próbowały już innych form twórczości - projektowały lalki, szyły pluszowe koty, ale dopiero ubrania dały im artystyczne spełnienie. Patrząc na efekty... jestem szczęśliwa, że tak właśnie wyszło!
Ich ubrania są bardzo różnorodne, są tu romantyczne spódnice do kolan, kokardki, skóra a nawet kogucie pióra. Dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie. Wśród licznych zalet, na pierwszym miejscu wymienię tę najbardziej pragmatyczną. Cena. Jak najbardziej przystępna! Żałuję, że w polskiej prasie promuje się ubrania zagranicznych domów mody o niebotycznych cenach, kiedy na własnym podwórku można znaleźć takie cuda! Dziewczyny szyją ze 100% jedwabiu (!) i przyznają, że zarobki to nie jest mocna strona ich biznesu, ale dzięki temu grono klientek rośnie. Zamiast kilku dodatkowych zer w bilansie jest zainteresowanie, miłe słowa, otwartość, ciekawość. Bo Jak Ta Lala naprawdę wpada do głowy! Mi też wpadła, chociaż estetyce "dopracowanego niedopracowania" jestem średnio przychylna - tutaj wyjątkowo ją akceptuję, chociaż wolę wykończone wersje. A jeśli już o wersjach mowa, kolejny plus należy się za różnorodne kolorystycznie modele.
Wracając jednak do projektantek - Warszawianek. Dominika, właścicielka 2 dalmatyńczyków (widzieliście to zdjęcie? na początku myślałam, że to figurki ;)), studiuje na łódzkim ASP. Od zawsze związana ze sztuką, uwielbia kolory. Jeśli w kolekcji znajdziecie granaty, pomarańcze i zielenie, to na pewno jej sprawa! Sonia przyznaje, że uwielbia prostotę i klasykę w modzie (uf, w końcu nie czuję się z tym sama!), co zawdzięcza swojej mamie. Dla Jak Ta Lala projektuje głównie w środkach komunikacji miejskiej i restauracjach - jeśli więc w warszawskim metrze zobaczycie kogoś szkicującego ubrania... to może być ona! Zajmuje się także fotografią i to z nią chce związać swoją przyszłość.
Dziewczyny zapowiadają nową kolekcję - bardziej przemyślaną niż poprzednie prace. Wykorzystywanie materiałów nie wzbudza już strachu, więc można było popuścić wodze fantazji... Sama śledzę ich Facebooka z nadzieją, że premiera już wkrótce!


A to jeden z moich faworytów - spódniczka z piór. Podoba mi się bardziej, niż znana wszystkim wersja Mango!

Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnego profilu na FB - tutaj. Strona internetowa na razie w budowie. Zamówienia przyjmowane są na adres e-mail.

12 lipca 2011

kopertówka marzeń

Uwielbiam kopertówki. Kolorowe, czarne, ozdobne i proste. Z wymyślnym uchwytem i bez. Ile razy zachwycają mnie swoim kształtem, dotykam ich i czuję, że nie mogę wyjść ze sklepu sama... Na szczęście czasem przemawia przeze mnie głos rozsądku (tak, to się naprawdę zdarza!). Torebka może i jest piękna... ale co ja w niej pomieszczę? Nie należę do kobiet, które potrafią wyjść wyłącznie z kluczami i telefonem. Bo jeszcze lusterko, pomadka, pieniądze a najlepiej cały portfel, wizytówki, chusteczki... Lista rośnie a pojemność torebki jakoś nie.
Pansy, czyli Justyna Ruszczak, też zmagała się z tym problemem. Pierwszy model testowała sama, oczywiście egzamin zdał on na piątkę (z plusem). Po tym sukcesie zaczęła się produkcja i teraz możemy cieszyć się kilkoma wersjami kolorystycznymi. Wszystkie mieszczą format A4 - za taką cechę zasługują na dozgonną miłość! To bardziej kopertówy niż kopertówki, ale nie odbiera im to uroku. Dzięki temu można zabierać je w wiele miejsc, pomieszczą więcej niż kilka drobiazgów. Połączenie funkcjonalności i prostego, ale nie nudnego designu. Do tego szeroka gama kolorystyczna - odnajdzie się w niej i miłośniczka szarości, i najnowszych trendów. To lubię!

Wszystkie zdjęcia oraz informacje pochodzą od projektantki tych pięknych torebek. Zapraszam do odwiedzenia jej bloga, gdzie znajdują się też trochę inne modele. Torebki można nabyć między innymi w Pakamerze i portalu modna.pl.Można też polubić na FB. A nawiązując do tytułu posta - kopertówka jest tak pojemna, że marzenia też się zmieszczą ;)

11 lipca 2011

Dorota Tomaszewska

Kiedy za oknem temperatura przekracza granice przyzwoitości, ciężko silić się na wymyślne stylizacje. Od samego myślenia o warstwach robi mi się gorąco, wcale nie chcę nosić paska, który niebezpiecznie zbliża materiał do skóry, nie mam zamiaru męczyć się w oryginalnych szpilkach - w takie upały najlepiej sprawdzają się proste sandałki. I proste stylizacje - wygoda jest tutaj ważniejsza niż efekt. Żeby w pełni nie pominąć tego drugiego (cały czas uważam, że skarpety i sandały oraz bikini w środku miasta to modowe samobójstwa, nieważne, co właściciele będą opowiadać o komforcie z tym związanym), można postawić na zdecydowaną i wyrazistą biżuterię. Moja propozycja? Dorota Tomaszewska.
Dorota studiuje na ASP w Łodzi, na wydziale Tkaniny i Ubioru, ze specjalizacją projektowanie biżuterii i form złotniczych. Nie boi wykorzystywać się różnorodnych materiałów - znajdziemy tutaj wytwory między innymi ze srebra, mosiądzu, alpaki, miedzi, drutu protetycznego, skóry... można wyliczać w nieskończoność! Efekt? Idealne do prostego zestawu na wieczorną imprezę, i tę na plaży, i w środku miasta. Mi w oko wpadły 3 okręgi, do których stworzenia przyczyniła się inspiracja... arenami olimpijskimi w Tokio - a dokładniej pływalnią.
Wśród innych ozdób znajdziemy kolejne geometryczne formy - między innymi mosiężną kulkę (wzory zaczerpnięto z twórczości Joana Miro) czy ciekawe pierścionki. Kilka z nich, które nawiązują do papierowych form origami, powieszono na sznurku. Wszystko to w obiektywie Follow The Swallows.
Link
Bransoletki to inspiracja ready-made

Wszystkie zdjęcia są autorstwa Artura Próchnickiego z Follow The Swallows. Prace Doroty Tomaszewskiej można znaleźć na jej blogu.

7 lipca 2011

Michał Szulc / FW Poland 2011

Chociaż Michała Szulca lubię, "szulcomanii" nie rozumiem. Cenię jego projekty, ale chyba nie potrafię się nimi w pełni zachwycić. Tak też było z pokazem na łódzkim FW. Niestety, moje miejsce (jeden z ostatnich rzędów) nie ułatwiało mi pracy - w momencie, kiedy zaczęłam mylić dżins z welurem i bawełną, stwierdziłam, że oglądanie pokazu w ten sposób nie ma sensu. I coś w tym jest, bo kolekcję tak naprawdę zobaczyłam dopiero na zdjęciach (naprawdę - niektórych sylwetek w ogóle nie kojarzyłam, chociaż z ręką na sercu mówię, że pokaz oglądałam i sumiennie notowałam!)
Snujące się po wybiegu modelki, w większości bose i senna muzyka to nie jest mój ideał pokazu. Może gdybym miała okazję siedzieć bliżej i wykorzystać długie minuty na przyjrzenie się szczegółom, byłabym zadowolona. Niestety, przeklęty ostatni rząd (nie domagam się pierwszego, żeby to było jasne!) i niewygodne krzesełko sprawiały, że czułam się znużona. Trzeba jednak przyznać, że kolekcja jest utrzymana w charakterystycznym dla Szulca stylu. Zabawa materiałami, teksturami i geometryczną formą - wszystko to znajdziemy w jego propozycji na tegoroczną jesień/zimę. A własny styl to coś, co bardzo cenię.
W kolekcji znajdziemy naprawdę dużo różnorodnych sylwetek. Są tu sukienki midi (lubię je na pokazach, ale nie potrafię się przekonać w codziennych stylizacjach), asymetryczne, luźne bluzki, długość maxi (ale i mini!), płaszcze, futro... Kwiatowe wzory i gładkie tkaniny, mat i błysk, przezroczystości i grube, kryjące materiały. Przekrój jest ogromny.
Zdecydowanie największą sympatią polubiłam ostatnią "część" pokazu - czerń i szarość w wydaniu Michała Szulca nie jest nudna (a nawet ciekawsza od poprzedzających, kwiatowych wzorów!). Dużo tu geometrii i prostoty, trochę warstw, kilka ciekawych tkanin (jakich? do sprawdzenia!). Całość daje naprawdę intrygujący efekt - według mnie to najlepsze sylwetki kolekcji!
Wszystkie zdjęcia pochodzą z portfolio Marka Makowskiego, pełna fotorelacja - tutaj. Zapraszam też na oficjalną stronę Michała Szulca.