27 kwietnia 2011

najpiękniejsza z przyjaciółek

Bywa z nami na imprezie, na zakupach i u lekarza. Ciężko nam wybrać się gdziekolwiek bez niej - jakoś tak nieswojo i smutno... Jest pomocna, nie obraża się i nie narzeka, nieważne, jak ją traktujemy. Tak, to opis naszej najlepszej przyjaciółki - a przynajmniej jednej z nich. Torebki. Przyznaję się do porażki, jeśli chodzi o samotne wyjścia. Po prostu się nie da się bez niej żyć! Model idealny? Szykowny i pojemny. Marzenia? Wbrew pozorom istnieje. Jeśli nie wierzycie, torebki Karoliny Zgoła powinny Was o tym przekonać!


Karolina Zgoła to zdecydowanie tzw. "człowiek typu orkiestra". Poznałam ją przy sesji zdjęciowej, gdzie całkowicie oczarowała mnie swoimi makijażami (i różowym kuferkiem, ale to już zupełnie inna historia). Szybko okazało się, że prócz podkreślania urody potrafi robić cuda z włosami i nie ma najmniejszego problemu z dobieraniem ubrań - stylizacja to kolejna z jej pasji. Dodatkowo zajmuje się... florystyką. Nie muszę mówić, ile osób zrezygnowałoby z połowy zajęć i skończyło na niczym, narzekając na brak czasu. Karolina wybrała (ku mojemu szczęściu!) inną drogę - jeszcze więcej pracy. A dokładniej spełnienie swoich twórczych wizji jako... projektantka torebek.


Pierwsza kolekcja miała swoją premierę jesienią ubiegłego roku. Już z pierwszymi zdjęciami zyskała moją sympatię i całkowicie mnie zauroczyła. Dominowały ciemne kolory - czerń i czekolada, w połączeniu z ciepłym beżem i karmelem. Różnorodne faktury materiałów i urocze kokardki nie pozwalały na nudę i wyróżniały torby od innych, proponowanych przez sieciówki oraz projektantów. Ich największy plus? Użyteczność. Nawet w najmniejszym egzemplarzu zmieści się coś więcej niż karta kredytowa i klucze, co sprawia, że w rankingu pożądanych torebek zasługują na wysokie noty.
Wraz z sezonem wiosenno-letnim przyszła pora na smakowite nowości! Kolekcja nie miała jeszcze swojej premiery, ale światło dzienne ujrzały już dwa modele o pięknych, intensywnych kolorach. Idealny akcent dla wielbicielek mocnych barw! A ponieważ Karolina dorzuciła do tego między innymi kokardki (moją ulubioną słodycz), oprzeć się pokusie zakupu jest naprawdę ciężko. Uprzedzam pytania o ceny - zdecydowanie przystępne. Tak bardzo, że warto pokusić się o zakup więcej niż jednego egzemplarza. Pytanie tylko...którego!


Wszystkie zdjęcia pochodzą z portfolio Karoliny. Autorzy zdjęć : Bartek Tyliński, modelka - Donata / Rave&Fashion - Poznań - ponczo i torebki autorstwa Karoliny / Paulina Kania. Oficjalna strona internetowa - tutaj, torebki można zobaczyć na żywo w pracowni Joanny Werc w Poznaniu, ul. Kasprzaka 24 (po wcześniejszym umówieniu się). Zapraszam też do przeczytania mini-wywiadu z Karoliną w portalu Krea-Tornia.

21 kwietnia 2011

3w1 czyli nauka kreatywnego myślenia

Jakiś czas temu dostałam zaproszenie na spotkanie prasowe dotyczące marki Blessus - była to dla mnie nowość, więc nie ukrywam, że pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było "zgooglowanie" problemu. Po przejrzeniu informacji na temat tej nowinki w modowym świecie, byłam zachwycona! Niestety, z różnych przyczyn na spotkanie pojechać nie mogłam. Ponieważ teraz posiadam informacje nieco wiarygodniejsze, niż te znalezione w Internecie -muszę się tym odkryciem podzielić. Pomysł jest szalenie prosty i dzięki temu... rewelacyjny!


Kto w ogóle odpowiedzialny jest za markę? Ostatnio podczas zajęć na uczelni, jeden z wykładowców zauważył (zresztą bardzo trafnie), że za wieloma ciekawymi i innowacyjnymi projektami stoi duet. Nie pojedyncza osoba, nie grupa - magiczna dwójka w przypadku kreatywnych rozwiązań wydaje się być receptą na sukces. Chyba przekłada się to także na modę. Za tajemniczą nazwą kryją się dwie osoby - Marta Matuszewska, absolwentka Grafiki Warsztatowej na poznańskiej ASP, studentka MSKPU a przez ostatnie trzy lata - projektantka firmy Solar, oraz Michael Hekmat, który studiował w Mediolanie (projektowanie mody) a potem szkolił się w swoim fachu między innymi pod okiem Vivienne Westwood. Jak na początek, brzmi imponująco. A efekty?



Nauka kreatywnego myślenia, czyli jak z jednej rzeczy zrobić trzy - tak można w bardzo dużym skrócie opisać ideę Blessus. Jednak w momencie, kiedy przeczytałam "zamek jest najważniejszym elementem ubioru", przeszły mnie ciarki - zapowiadało się tak pięknie! W mojej głowie pojawił się obraz "turystycznych" bojówek, z odpinanymi nogawkami, gdzie skrawki materiału niezdarnie próbują coś ukryć a efekt końcowy lepiej po prostu przemilczeć. Na szczęście nie odwiodło mnie to od otwarcia lookbooka. Dobrze, że nie zrezygnowałam. Ciężko było mnie od niego oderwać!

Wyrok był zupełnie inny, niż moje początkowe myśli. Niebanalna klasyka, w którą płynnie wpleciono obowiązujące trendy. Dzięki zmiennym elementom i stałej bazie bez problemów możemy przejść z opcji "praca" do "spotkanie z przyjaciółkami" a nawet "romantyczny wieczór z ukochanym". Najmniej przekonują mnie wzorzyste zestawy, połączenia wydają się trochę zbyt wyraźne, może nawet nieco przypadkowe. Za to całkowicie zachwycają egzemplarze proste, o subtelnych kolorach. Moim faworytem jest bluzka-tuba z marszczeniem i czarnym pasem, która urzeka mnie zarówno w wersjach sukienkowych (szczególnie numer 1 - marzenie!) jak i ze spodniami. Dla spragnionych barw Blessus serwuje koktajl delikatnych, letnich kolorów, głównie koral, róż i limonka. Wracając jednak do samych sylwetek - jestem nimi pozytywnie zaskoczona. Rozwiązania są kreatywne i przemyślane, kroje są do siebie podobne, ale przy każdym podkreślono specyfikę danego projektu, podanego w kilku wersjach kolorystycznych. Po prostu nie można nie znaleźć czegoś dla siebie!



Wszystkie informacje oraz zdjęcia wykorzystane są za zgodą Blessus. Oficjalna strona internetowa - tutaj. Ubrania - salon Blessus, ul. Hoża 40/Warszawa, zapowiedziano także butik online. Zapraszam też do obejrzenia filmiku - sprawił, że całkowicie zakochałam się w tej nowej marce!

17 kwietnia 2011

dziecięce zabawy w ulepszonej wersji

Nie znam kobiety, która jako mała dziewczynka nie bawiła się lalkami. Przebieranie, układanie fryzur, często wymyślanie nowych ubranek (ekscentrycznych to mało powiedziane!). Wraz z wiekiem rosły wymagania i miniaturowe ciuszki zostały zastąpione przez te prawdziwe, dla samej siebie. Niestety, wraz z tym przyszły pewne ograniczenia - kawałek materiału wokół pasa, który zachwycał na lalce i z powodzeniem w naszej wyobraźni uchodził za spódnicę godną haute couture, na nas samych wyglądałby raczej śmiesznie niż pięknie. Ograniczają też ceny, bo choć pewnie każda kobieta skrycie marzy o garderobie wypełnionej po brzegi luksusowymi markami, rzeczywistość nie zawsze na to pozwala.


Portal Looklet daje nam możliwości zabawy w (prawie) profesjonalną stylistkę. Do wyboru mamy aż 34 modelki (a ich liczba ciągle rośnie!), reprezentujące różne typy urody. Musimy zdecydować, jakie tło pasuje do naszego pomysłu i zastanowić się nad ewentualnymi efektami specjalnymi. A potem... zabawę czas zacząć! Ciuchów, jakie możemy wybrać, jest więcej niż możemy sobie wymarzyć. Wśród nich panuje ogromna różnorodność - znajdziemy elementy vintage, ubrania z sieciówek (np. z H&M i Zary) oraz cała masę designerskich projektów. Nie wychodząc z domu i nie wydając ani złotówki możemy wystylizować modelkę we wszystko, co wpadnie nam w oko (a ona nie będzie narzekać!). Wielkim plusem tego kreatora jest możliwość tworzenia warstw i zarządzania nimi - to my decydujemy, czy bluzka powinna być na spódnicy czy pod nią. Dzięki temu efekty są jeszcze bardziej realistyczne a zabawa dużo lepsza!


Wielka szkoda, że ten projekt szwedzkiego pochodzenia nie udostępnia też opcji "wydrukuj stylizację", która sprawiłaby, że wszystkie wybrane przez nas elementy staną się dla nas dostępne "na żywo" - prosto w naszej szafie ;). Jednak przy takiej ilości ubrań i dodatków, zapomnijmy na chwilę o tym drobnym negatywie i skupmy się na plusach. Masa inspiracji (warto zajrzeć do magazynu i przeglądać propozycje polecanych stylistów) oraz świetna zabawa - zdecydowanie warto wypróbować Looklet.



Wszystkie stylizacje są mojego autorstwa i zostały wykonane za pomocą kreatora Looklet.

14 kwietnia 2011

źródło modowych inspiracji

Sesje mody to głównie piękne modelki i zdolni fotografowie - nie da się tego ukryć. Ale kim byliby bez kreatywnych stylistów? Ich pomysłowość potrafi zmienić przeciętne zdjęcia w coś, co utkwi w pamięci na długo. Przykład? To zdjęcie z kampanii H&M. Wszyscy zachwycali się żakietem (bo gdyby nie on, stylizacja i zdjęcie byłyby przecież banalne!), poszukiwali go sklepach, podejmując próby zakupu. Bezskutecznie. Stylista sprawił fanom tej najpopularniejszej sieciówki psikus - dopiął agrafki, co wszystkich zaskoczyło i ... zachwyciło. Pomysł okazał się tak inspirujący, że "internetowe szafy" szybko go podłapały (np. tu i tu). To chyba najlepszy dowód na to, jak ważna jest praca stylistów! Dlatego chciałabym przedstawić wszystkim stylistę-amatora (chociaż nie wiem, czy tymi słowami go nie obrażam!), który zdecydowanie potrafi pobudzić wyobraźnię! Wojciech Szymański to bohater dzisiejszego tekstu.


Wojtek interesuje się modą od najmłodszych lat, zawsze zwracał uwagę na to, jak ubierają się inni. Ważny był też jego własny outfit. Przełomowym momentem była dla niego praca w jednym z warszawskich, bardzo popularnych sklepów (sieciówek), która pozwoliła w pełni dostrzec, czym jest moda. Zauważył też, że udzielane klientkom rady są przyjmowane z entuzjazmem. Taka aprobata przyczyniła się do tego, że we wrześniu 2010 Wojtek stylizował swoją pierwszą sesję zdjęciową! Od tamtego czasu nie minęło przecież dużo, a na swoim koncie ma już współpracę z wieloma fotografami. I kilkadziesiąt sesji zdjęciowych. Jak na 'początkującego stylistę', to świetny wynik!


Stylista (a raczej efekty jego pracy) zdecydowanie jest inspirujący, ale skąd sam czerpie pomysły? Wojtek przyznaje, że woli być oryginalny. Nie znajdziemy go nałogowo przeglądającego strony internetowe i kopiującego pomysły. Sądzi, że mogą one przyjść z każdej strony, pojawiają się nagle w pełnej twórczych myśli głowie. Jedynym problemem jest ich wdrożenie w życie. Wojtek zauważa też różnicę między codziennym strojem a stylizacją typowo "fashion". Sesje zdjęciowe mają przyciągać uwagę, być wyjątkowe, wydobywać z modelek całe pokłady seksapilu, piękna i indywidualizmu. Natomiast moda codzienna to głównie ubrania, które są wygodne i komfortowe. W końcu musimy w nich jakoś przeżyć dzień - bieg w 15 cm szpilkach i gigantycznym stroiku na głowie nie należy raczej do najprzyjemniejszych, ale ta sama kreacja powali wszystkich na kolana w pięknym edytorialu.



Każda sesja zdjęciowa jest wyjątkowa i traktowana przez Wojtka jako oddzielny, indywidualny projekt. Cel? Wykonywanie jak najlepszej pracy. Choć do marzeń się jeszcze nie przyznaje, zdradza, że przymierza się do projektowania ubrań. Licząc po cichu na to, że uda mu się wypromować nowy styl w polskiej modzie. Jak sam przyznaje - "Kiedy wykonuje się coś rzetelnie i z pasją, nie ma rzeczy niemożliwych."



Wkrótce pojawi się Facebookowy FanPage Wojtka, o czym na pewno poinformuję, ale teraz zapraszam do oglądania jego portfolio tutaj. Ostrzegam - porcja inspiracji jest ogromna, więc spędzicie tam dużo czasu!


Wszystkie zdjęcia pochodzą z portfolio Wojtka. Autorzy : Daniel Jaroszek, mod. Kinga Jay Mikos / Łukasz Dziewic , mod. Kasia Gurak / Łukasz Suchorab, mod. Johnny / Łukasz Dziewic, mod. Maria K / Maciej Bernas, mod. Paulina Wilkiewicz

9 kwietnia 2011

Kasia Biskup

'It's not about what you can see. It's about what you can imagine' - cytat ten idealnie oddaje nastawienie Katarzyny Biskup do projektowania. Ale zanim cokolwiek o niej przeczytacie, żeby w pełni zachwycić się jej pracami, polecam obejrzeć ten filmik a dopiero potem przejść dalej.
Film modowy, który całkowicie mnie zachwycił, to dzieło Wojciecha Rukujżo i Piotra Jędruszczaka. Skąd taki pomysł? Panowie współpracowali już z Katarzyną Biskup przy sesjach zdjęciowych, ale czegoś brakowało... Zrodziła się idea pójścia o krok dalej - nakręcenia krótkiego filmu. Poświęcając masę czasu i energii, stworzyli cudo, które można podziwiać wyżej. Projektantka mówi, że jeśli dany strój wywołuje reakcję, sprawia, że zaczynamy marzyć, to sprawia więcej niż można oczekiwać od kawałka materii (czym w zasadzie są ubrania). Zdecydowana większość projektów (i film!) sygnowanych nazwiskiem Kasi wzbudza we mnie takie odczucia.
Inspiracja w tworzeniu? Wszystko. Czasem gotowy strój "powstaje w głowie", z najdrobniejszymi szczegółami, innym razem - emocje tworzą określony nastrój, który jest podstawą projektowania. Najważniejsze w całym procesie są tkaniny. "Najprostsza sukienka wykonana ze świetnej tkaniny stworzy zawsze niezwykłą jakość." - zauważa Kasia Biskup, a ja, za przykładem mojej imienniczki,w pełni się z nią zgadzam. Materiały bywają jednak niedoskonałe, stawiają opór, stąd kluczowym aspektem pracy, jest ich dobór. W kolekcjach Kasi pojawiają się wysokiej jakości naturalne tkaniny, takie jak jedwabie czy lny. W ten sposób łączy pragmatyzm z twórczą wizą - materiały są wygodne i pięknie wyglądają a jednocześnie wyrażają ideę, zamysł projektantki. Dodatkowo warto wspomnieć, że ważny jest dla niej aspekt ekologiczny. Kasia zwraca uwagę, w jaki sposób tkanina powstała i czy będzie się nadawała do recyklingu.
Katarzyna Biskup przygodę z modą zaczęła, gdy miała 15 lat. Znajdowała się wtedy po przeciwnej stronie obiektywu - pracowała jako modelka, jednak dość szybko zorientowała się, że w tym modowym procesie powinna tworzyć coś więcej. Razem z Międzywydziałowymi Studiami Ochrony Środowiska uczyła się w MSKPU (zauważyliście, że spod ich skrzydeł wychodzi wiele wspaniałych projektantów?!). Pasja do mody zwyciężyła i Kasia obecnie spełnia się w roli projektantki.
Kolekcje nie ograniczają się wyłącznie do jednej grupy odbiorców. Projektantka nie boi się eksperymentów i wyzwań, według niej tkwienie w jednej dziedzinie sprawia, że z czasem staje się to nudne, tępi zmysły. Dlatego daje upust swojej fantazji w różnych kategoriach. Na swoim koncie ma już między innymi mini-kolekcję męską czy nakrycia głowy. Te ostatnie są nieco abstrakcyjne, bardzo oryginalne, ale przede wszystkim - szalenie piękne. Patrząc na wszystkie cuda, która wychodzą spod jej ręki, nie chce mi się wierzyć, że mogą podlegać jakimkolwiek ograniczeniom. Kasia przyznaje, że materia sama w sobie bywa "kapryśna" - idea może być wspaniała, ale przy zderzeniu z procesem tworzenia, przychodzi pewnego rodzaju rozczarowanie. Ciężko przekazać pierwotny pomysł odbiorcy, ale jego realizacja jest prawdziwym sukcesem.
Kasia właśnie skończyła najnowszą kolekcję - "Efekt Motyla". Najbliższe miesiące to głównie pokazy oraz sesje zdjęciowe. Rozpocznie się też praca nad nową kolekcją ready to wear. Już jestem ciekawa, czym zaskoczy nas tym razem!

Wszystkie zdjęcia oraz informacje pochodzą z portfolio Katarzyny Biskup (tutaj) oraz od samej projektantki, dziękuję za poświęcony mi czas. Autorów zdjęć można znaleźć w portfolio lub tutaj.

4 kwietnia 2011

Ewa Kaczmarek

Niebanalne fashion i piękne portrety. Do tego oryginalne makijaże i wysmakowane stylizacje. Można chcieć czegoś więcej? Tak. Duszy. Te prace zdecydowanie ją mają.


Zdjęcia Ewy Kaczmarek, 19-letniej pani fotograf z Łodzi, zaspokajają wszystkie moje zdjęciowo-estetyczne pragnienia. Pokazują modę, ale bez zapominania o tym, że fotografia to coś więcej a modelka to nie tylko żywy manekin. A co najważniejsze - są różnorodne. Każda kolejna sesja zaskakuje, brak tu miejsca na nudę. Ewa nie boi się eksperymentów. A to najlepszy przepis na sukces!


Na swoim koncie ma już współpracę z projektantami, między innymi Klaudią Cichoń i Ewą Łukowską. W skład 'zdjęciowej ekipy' wchodzą też osoby stawiające pierwsze kroki w tej branży. Ewa przyznaje, że jeśli kiedyś będzie mogła współpracować z kimś, kto kocha to, co robi, a przy tym jest szanowaną postacią świata mody - byłoby świetnie. Na razie cieszą ją nawet najdrobniejsze sukcesy.


Często na sesjach zdjęciowych zdarzają się zabawne sytuacje. Chyba każdy, kto brał udział w tego typu projektach może ich trochę wymienić. Oryginalne stylizacje wzbudzają ciekawość przechodniów a nawet (niestety) śmiech. Nasza pani fotograf opowiada też, że podczas jednej z sesji, przechodnie zaczęli robić modelce zdjęcia telefonem, traktując ją jako "atrakcję". Na szczęście podchodzi do tego z przymrużeniem oka, na tego typu zainteresowanie reaguje po prostu śmiechem. Czasem zdarza się też, że ktoś po prostu jest zaciekawiony zdjęciami, pyta w jakim celu są robione, zdarza się, że oferuje pomoc. Niestety, tych drugich w Polsce jest trochę mniej.



Ewa jest tegoroczną maturzystką. A co planuje, jak widzi swoją przyszłość? Marzeniem są studia fotograficzne. Patrząc na jej prace, wcale nie dziwi mnie, że szczególnie interesują ją zdjęcia mody. Jeśli chodzi o moje zdanie... część jej prac spokojnie mogłaby być edytorialem jednego ze światowych lub rodzimych fashion magazines. Szkoda tylko, że w Polsce nadal tak popularne są zagraniczne przedruki a nie współpraca z młodymi, zdolnymi artystami.



Wszystkie fotografie pochodzą z portfolio Ewy Kaczmarek. Blog | Facebook | Portfolio