Są tacy, którzy o modzie mówią wyłącznie złe rzeczy. Nigdy do końca nie zrozumiem dlaczego - mnie codziennie fascynuje na nowo. Chociaż zwykle przynajmniej kilka razy na tydzień powtarzam "przecież to było", częściej jednak zachwycam się i inspiruję kolejnymi projektami. Tym razem nie mogę oderwać wzroku od jednej z ostatnich kolekcji Agaty Bieleń - Gold Line.
Co fascynującego może być w kilku prostych ozdobach? Zachwyca mnie, jak łatwo można połączyć ze sobą przeciwieństwa. W minimalistycznych i trochę surowych projektach jest zaskakująco dużo delikatności. W złocie (nowość u Agaty!) skrywa się skromność, o którą nigdy bym go nie podejrzewała. Agata Bieleń jest w swojej estetyce niezwykle konsekwentna, chociaż mam wrażenie, że z sezonu na sezon dopuszcza do siebie coraz więcej subtelności. Kolekcja Gold Line urzekła mnie jeszcze bardziej niż jej dotychczasowe propozycje. Po pierwsze zaskoczyło złoto. Chociaż do niedawna sama je omijałam, teraz wydaje mi się, że pasuje do wszystkiego lepiej niż srebro czy stal. Geometryczne formy zyskują w takim wydaniu zupełnie innego charakteru. Te cienkie, złote elementy nabierają życia na nadgarstku, przy szyi, uchu. Po założeniu trudno się z nimi rozstać, jakby chciały towarzyszyć nam przy każdej możliwej okazji. Bo w końcu nie ma momentu, w którym nie wyglądałyby dokładnie tak, jak powinny. To ten rodzaj biżuterii, który nigdy się nie zestarzeje i udowadnia, że w prostocie tkwi ogromna siła. A od pierwszego września można się o tym przekonać osobiście w tymczasowym showroomie niedaleko poznańskiego Starego Browaru. Widzimy się na otwarciu!
Zdjęcia - Kamil Zacharski, scenografia - Anna Szczesny/Witalis
piękna linia.. nosiłabym wszystko :)
OdpowiedzUsuńOj tak, ja też - w złocie szczególnie!
Usuń