Przeglądając swoje ostatnie wpisy, zauważyłam, że większość z nich poświęcona jest markom, które znam przynajmniej od kilkunastu miesięcy. Wśród nowości szukam zwykle czegoś pomiędzy niepohamowaną kreatywnością, a produktem ściśle komercyjnym. I chociaż coraz rzadziej znajduję interesujące mnie rzeczy, od the BEAST jakoś nie mogłam oderwać wzroku.
W poprzednim sezonie moją uwagę przyciągnęła futrzana bluza, która na tle dominującej szarej wiskozy była dość odważną propozycją; do tego całkiem przyjemny i trochę surowy lookbook autorstwa Kamila Zacharskiego. O nowej sesji niestety trudno mi powiedzieć coś równie miłego. Chociaż bardzo bym chciała, ale o zdjęciach wolę zapomnieć, a słowa poświęcić ubraniom. Pozornie bardzo prostym - kobaltowa kamizela o geometrycznych cięciach, bluzka z ogromnym golfem, lakierowany top. Ale patrzy się na nie na tyle dobrze, żeby z przyjemnością myśleć o spotykaniu ich na ulicach. Podoba mi się równowaga między tym, co odważne i trochę na pokaz, a elementami które bez większych trudności można nosić na co dzień. Do tego wyważona różnorodność wykorzystanych materiałów, faktur, zabawa kontrastami. Martwi mnie tylko fakt, że w tych wszystkich działaniach jest jeszcze sporo nieporządku, bo przy tak ogromnej konkurencji na rynku, nie ma miejsca na falstart. Poprzednia kolekcja przyciągała zdecydowanie bardziej, ale myślę, że przed marką jeszcze po prostu sporo pracy. Zdecydowanie warto mieć na the BEAST oko.
Zdjęcia - Ania Powałowska, modelka - Paulina Paprocka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz