Po pokazie Marcina Podsiadło ciężko było mi się ustosunkować wobec jego ubrań. Przypomniały mi się wszystkie wspomnienia z lekcji matematyki (większość dość traumatycznych), geometryczne nakrycia głowy odwracały moją uwagę od samej kolekcji. Dopiero na zdjęciach mogłam przypatrzeć się szczegółom. A jest się czemu przyglądać.
Młody projektant postawił na czerń - by jednobarwność nie nudziła, wybrał różnorodne materiały. A jeśli już o tym mowa, zaintrygował mnie ten wykorzystany przy niektórych spodniach, przypominający trochę... w zasadzie sama nie wiem, co. Plus za oryginalność! Zdecydowanie nadawał smaku całości. Łączenie ciężkich tkanin z przezroczystymi, to może nie najbardziej nowatorski pomysł, ale żeby wyglądał dobrze, potrzeba wzorowych proporcji. Tutaj zostały zachowane.
Kolekcja jest bardzo codzienna - doceniam fakt, że projektant rozmieścił różne elementy tak, że przeniesienie ubrań na ulicę nie powinno sprawiać problemów. Tytuł królowej skóry przyznałam już Monice Błażusiak, ale Marcin Podsiadło na pewno był jednym z kandydatów. Do tego przemyślane, może nieco awangardowe formy, które jednak nie odbiegają od estetyki pret-a-porter. Jedyną rzeczą, z którą, mówiąc potocznie "mam problem", są wspomniane wcześniej nakrycia głowy. Z jednej strony dodają pewnej świeżości, pokazują coś, czego jeszcze nie było. Z drugiej - czy na pewno pasują i zbytnio nie odwracają uwagi? Może gdybym poznała zamysł projektanta, byłoby łatwiej, ale niestety - "googlowanie" nie przyniosło rezultatów.
Na moment zapomnijmy o matematyce - spójrzcie na ciekawą spódnicę i asymetryczną bluzkę. Z dwóch asymetrii... wychodzi symetria ;)
Przy odpowiedniej muzyce pokaz mógłby być naprawdę psychodeliczny. Na pierwszy rzut oka wygląda to wszystko trochę przerażająco.
OdpowiedzUsuńA ubrania jak najbardziej fajne, mogłabym nosić każdą z tych bluzek. Na spodnie nie wiem czy bym się odważyła.