Fashionweek'owa zasada numer 2 (numer 1 brzmi "Nic nie zaczyna się punktualnie.") dotyczy doświadczenia projektantów. Bowiem im więcej osiągnięć ma on na swoim koncie, tym wyższe wymagania. Wydaje się dość logiczne, ale gdy połączymy to z polskim narzekaniem... ciężko sobie powzdychać z zachwytem. Albo chociaż zadowoleniem.
Mam wrażenie, że z jednej strony na FW chcemy widzieć coś "Wow!", choćby namiastkę haute couture, wielkość, bogactwo i przepych. Z drugiej strony wymagamy codzienności, spójnych kolekcji i własnego stylu. A najlepiej połączenia tych dwóch cech. Efekt? Całkiem niezła kolekcja pozostaje niedoceniona. Przynajmniej takie odczucia miałam po pokazie Natalii Jaroszewskiej.
Domyślam się, że projektantka wystąpiła w sukni swojego autorstwa - to lubię!
Zacznijmy od tego, że niektórzy nie potrafili nawet wymówić nazwiska projektantki (Jaruzelska? To gorsze faux pas niż Home Design zamiast Grome Design!). Muszę też zaznaczyć, że sama nie jestem wielką fanką jej stylu, przeznaczonego głównie dla gwiazd i celebrytów wszelkiego rodzaju. Jednak uważam, że jej nazwisko należy dopisać do tych, które rzeczywiście coś w modowej branży znaczą. Tak naprawdę nie musi już tworzyć żadnej kolekcji - a na pewno nie przesadnie odkrywczej, by mieć masę klientek, publikacje i rozgłos. A jednak pokazuje coś w swoim stylu, interesującego, może nie spektakularnego, ale na pewno godnego bliższego zapoznania.
Akurat taka marynarka znalazłaby miejsce w mojej szafie, nawet na mniej oficjalne wyjście :)
Urzekła mnie paleta barw. Większość offowych (ale nie tylko) projektantów bazowała na "jesiennych klasykach" - beże, brązy, szarości. Do tego dużo czerni, jak najmniej wzorów. Natalia Jaroszewska jesień traktuje zupełnie inaczej. Karmel, cynamon, turkus i musztardowa żółć to mój kolorystyczny hit. W połączeniu z odważnymi printami i pięknymi, biżuteryjnymi wykończeniami, kolekcja naprawdę przyciąga wzrok. Gdyby jej twórcą był ktoś inny, brakowałoby mi spodni oraz większej ilości spódnic i żakietów, ale w tym wypadku projektantka jest całkowicie usprawiedliwiona. To po prostu nie jest kolekcja na co dzień, casual zostawiono dla innych marek na Alei Projektantów - choćby Nenukko czy Aga Pou. Tutaj grupą docelową są kobiety, które potrzebują czegoś na wielkie wyjście i właśnie z tej perspektywy trzeba oceniać pokaz. Dlatego w tym wypadku jestem właśnie na "tak".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz