20 marca 2011

rajstopy

Rajstopy - część garderoby, zakładana na nogi; zwykle sięgają do okolic bioder i talii, zakrywając stopy - mniej więcej tak brzmią wszystkie definicje. Często do opisu dodawane są też inne cechy - obcisłe, o różnej fakturze, grubości i kolorze. Brzmi banalnie, w końcu każdy wie (przymykam oko na tych przedstawicieli brzydszej płci, którzy reagują zmarszczeniem brwi na to słowo, nie będąc pewnym, co ono dokładnie oznacza - a zdarzają się tacy, zdarzają!), czym są. Powiedziałabym więcej - dla przeciętnej kobiety rajstopy to część codziennego stroju, więc dlaczego ma się nad nimi specjalnie zastanawiać. Ale czy zawsze wszystko było takie jasne?

Obecnie widok mężczyzny w rajstopach śmieszy (albo przeraża), a właśnie tak zaczęła się ich historia. Początkowo nikt nie wyobrażał sobie w nich kobiety! Rajstopy noszone były wyłącznie przez mężczyzn a materiał, z jakiego były wykonane, zależał od pozycji społecznej. Podczas gdy szlachta używała do tego celu między innymi luksusowych jedwabiów, niższe warstwy społeczne musiały zadowolić się tymi drapiącymi i niekoniecznie wygodnymi... Rozwijały się techniki szycia, wymyślano nowe maszyny, które miały ułatwić to zadanie, zmieniały się materiały (przełomem z pewnością było wynalezienie nylonu!). Kobiety cały czas nosiły pończochy, a nie rajstopy. Co ciekawe, kiedy przyjście II wojny światowej uszczupliło budżet przeciętnej europejki i wprawiło produkcję nylonowych pończoch w stagnację... zaczęto malować szew na nodze. Miał on "udawać" pończochy! Na szczęście nie trzeba było tego długo praktykować. Lata 60 XX wieku to prawdziwy przełom w tej historii - rajstopy weszły do powszechnego użytku jako alternatywa dla pończoch. Natomiast lata 80 przyniosły nowe wzory i kolory, z których korzystamy do dziś.


Mimo stosunkowo krótkiej przeszłości, firm produkujących rajstopy jest wiele, również polskich, ale to za granicą spotykamy dzieła sztuki, jak choćby te, o których wspominałam kilka postów wcześniej (bebaroque). Poniżej bardzo subiektywnie - 3 marki, które mogą podbić niejedno serce.

1. House of Holland - czy ktoś nie zna tej firmy? Oczywiście rajstopy tej brytyjskiej marki to tylko część ich dorobku, ale z pewnością część istotna (szczególnie dla naszych nóg!). Twórcom z pewnością nie brakuje fantazji. Zainspirowani londyńskim życiem, proponują niespotykane wzory z nutą szaleństwa. Big Ben czy Statua Wolności? Od teraz to rajstopami można pokazać kraj swojego pochodzenia. Prócz tego gwiazdki,falbanki i inne cuda. I co najważniejsze - do zdobycia w Polsce. Widziane między innymi w River Island.

2. Falke to propozycja dla tych, którzy nad szaleństwo przedkładają wyrafinowanie. Ich ostatnia kolekcja stawia na dwa motywy : kwiatowe i geometryczne. Znajdziemy tu bardzo dużo pasków, często uzupełnianych wijącymi się, florystycznymi elementami. Zabawa teksturą sprawia, że nawet zwykły wzór jest wyjątkowy.

3. Jeśli nazwiemy twory pana Hollanda szaleństwem, zabraknie nam słów, by opisać Les Queues de Sardines. Sami twórcy wspominają, że ich rajstopy mają w sobie szczyptę humoru, ale moim zdaniem to jego całkiem spora garść. Nadają się tylko dla odważnych, bo mogą szokować (a raczej po prostu szokują). Warto przejrzeć archiwalne kolekcje (większość niedostępna w sprzedaży, wszystkie prace to prawdziwe unikaty, produkowane zaledwie w kilku egzemplarzach), zachwycają pomysłowością! Niestety, dodatkowo porażają ceną (w Polsce dostępne w sklepie Modmod za, bagatela! ponad 100 zł).


Informacje o historii rajstop pochodzą między innymi ze strony - http://tights.synthasite.com/ .

2 komentarze:

  1. House of Holland rządzą, ale Falke też są cudowne. Ja najbardziej lubię rajstopy w groszki, delikatne, nie rzucające się w oczy, albo te wełniane, zimowe, które zakładam do kozaków. Uwielbiam rajstopy, w okresie wiosennym to mój oczywisty Must Have!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie pozytywnie. Fajnie, że pomysły się rodzą. Ja lubię klasyczne eleganckie lub totalne eksperymenty jak te niebieskie z ulica i samochodzikami. Poza tym bardzo kręcą mnie zestwienia rajstopy + spódnica/szorty w tym samym.

    OdpowiedzUsuń