Pisząc tekst do jednego z wydań magazynu HUSH Warsaw, zastanawiałam się nad kondycją mody w Polsce. Trochę przekornie myślałam o tym, co jeszcze (oprócz wiskozowej tuniki oczywiście) można zaprojektować. Niebezpieczna tendencja do mnożenia gotowych schematów cały czas mnie martwi - kiedy na rynku pojawia się jedna marka z koronkową bielizną, w kolejce po blask sukcesu ustawiają się kolejne cztery. W natłoku kopii dziwiło mnie odsunięcie tak modnego tematu, jakim jest sport - aż w końcu trafiłam na świeżutką jeszcze markę BRAN.
Na sporcie nie znam się wcale, a moje ubiegłoroczne kłopoty z kostką tylko osłabiły zainteresowanie tematem. Nie śledzę z zapartym tchem premiery nowego modelu adidasów, nie ekscytuję się sukcesem oddychającego materiału sportowego. To tematy w pełni dla mnie neutralne, a jednak projekt BRAN zwrócił na siebie uwagę. Po pierwsze dlatego, że w końcu ktoś wykorzystał potencjał sportowej niszy. Na te rzeczy patrzy się wyjątkowo dobrze; między innymi ze względu na trochę dwuznaczny i mocno sensualny lookbook - kilka zdjęć dowodzi, że mniej naprawdę znaczy więcej. Myślę, że spełniają obietnicę autorek: bez problemu można założyć je również poza siłownią i pobliskim parkiem. Bo niby z jakiego innego powodu patrzyłabym na nie tak łasym wzrokiem? O BRAN na pewno będzie głośno. Moja intuicja podpowiada mi, że nie może być inaczej!
Wygląda nieźle :)
OdpowiedzUsuńZachęca! Pasowałyby Ci takie getry, miss fit :))
UsuńUbrania super, ale szkoda, że zeszpecone słabymi fotkami.
OdpowiedzUsuńA mnie zdjęcia przekonują i przyciągnęły do marki. Na szczęście każdy lubi coś innego :)
Usuń