8 lipca 2013

Przemyślenia #2 - dlaczego nie kupujemy u polskich projektantów?

Sama wielokrotnie wspominam o wspieraniu polskich projektantów, co oczywiście nie powinno nikogo dziwić. Cenię oryginalność i kreatywność, a wokół nas jest jej tyle, że wystarczy dla każdego (nawiązkę możemy wyeksportować do naszych bliższych i dalszych sąsiadów). Nie znaczy to, że namawiam do rozdawania pieniędzy i ślepego kupowania tego, co tylko ma metkę "made in Poland". Projektanci to ludzie z krwi i kości, nie potrzebują instytucji charytatywnej, a przemysł odzieżowy, tak jak inne, rządzi się swoimi prawami. To biznes i nie można bezustannie prosić o wsparcie - trzeba działać! Stąd tym razem trochę "kopa" do działania dla tych, którzy zastanawiają się, dlaczego nie jest tak, jak powinno. Może popełniacie któryś z poniższych błędów? Przedstawiam kilka rzeczy, nad którymi naprawdę warto się zastanowić, a które rzucają się w oczy z perspektywy zwykłego klienta.

1. Nieodpowiednie ceny
Temat drażliwy bardziej niż długa lista społeczno-światopoglądowych zagadnień poruszanych w TVN24. Klienci wołają "taniej", projektanci wskazują miliony powodów, dla których taniej być nie może. W Polsce kultura czegoś, co można nazwać "szacunkiem dla pomysłu" dopiero się rozwija, ale żeby mogło dojść do zrozumienia na linii kupiec-sprzedawca, taki pomysł w ogóle musi się w projekcie znaleźć. Kiedy zadałam pytanie o to, dlaczego nie kupujemy u polskich twórców, jedna odpowiedź przykuła moją uwagę i pozwalam sobie ją zacytować - "Czasami ceny są z kosmosu, wiadomo, że za pomysł, czas, pracę też się płaci. Problem w tym, że szczególnie młodzi projektanci bez doświadczenia nie potrafią celnie wycenić swoich ubrań. Fajnie, że mierzą wysoko, ale moda to biznes, nie tylko sztuka. Mamy projektanta A, który dopiero zaczyna swoją karierę i wypuścił na rynek pierwszą kolekcję. Dopiero się uczy, więc nie można mówić tutaj ani o perfekcji krojów, ani wykonania. Ceny? Kilka tysięcy za jedną sukienkę. Dlaczego potencjalny klient ma wybrać rzecz anonimowego projektanta A, jeśli za taką samą cenę może zrobić udane zakupy na Net-a-porter i cieszyć się perełką znanej marki? Nie oszukujmy się - moda to także.... snobizm. To nie klient ma znać odpowiedź. To projektant ma wiedzieć i potrafić zmusić nas do myślenia, że taka sukienka, to spełnienie marzeń. A jeśli chce sprzedać prosty T-shirt za równowartość dziesięciu sztuk z sieciówki, musi mieć ku temu dobre powody.


2. Kiepska jakość
Jakość bezpośrednio łączy się z ceną. Coraz częściej spotykam się z przekonaniem, że rzeczy projektantów, delikatnie mówiąc, nie są najlepiej odszyte. W mojej szafie znajdują się między innymi natalia siebuła, Confashion i Alicja Fraczek - żadnej rzeczy nie mogę zarzucić złego wykonania i powiedzieć o nich złego słowa. Dobrze wybieram, miałam szczęście? Nie wiem. Warto jednak pamiętać, że kiedy w sieciówce przymkniemy oko na zwisające nitki, a będziemy wychwalać ją pod niebiosa, jeśli trafimy na coś wzorowego wykonania, to u projektantów zakładamy wykonanie bez wad. To już nie żaden bonus, premia. Musi być idealnie i tyczy się to nie tylko wykonania, ale i tkanin. Tak więc dochodzimy do spotkania punktu pierwszego z drugim - jak zrobić, by było dobrze i tanio? A nawet nie tyle tanio, co... odpowiednio. Tak, by cenę dało się zaakceptować. Nie ma jednej odpowiedzi i jednego rozwiązania, ale na pewno trzeba się zastanowić nad tym, do kogo kierujemy naszą markę. Czy ubrania dla kobiet koło dwudziestki naprawdę mogą kosztować tyle, co tygodniowy wypad na Wyspy Kanaryjskie w środku wakacyjnego sezonu?

3. Niedostępność
W tym momencie mogę uderzyć się w pierś i powiedzieć, że to jeden z głównych powodów, dla których moja szafa to tylko kilkanaście procent ubrań od projektantów. Lubię sklepy internetowe i przyznaję się, że do Cloudmine, Full of Style i Mostrami zaglądam przynajmniej dwa razy w tygodniu, jednak kiedy przychodzi do zakupów, lubię mieć pewność, że coś będzie leżało idealnie. Figury są różne i naprawdę rzadko zdarza się, by coś wyglądało na nas tak, jak na modelce ze zdjęć. Rozumiem, że wystawianie się w różnych showroomach to inwestycja, ale i ryzyko (ci, którzy nie wypłacają pieniędzy powinni być skazani na wieczne potępienie). Dlatego renegocjujcie umowy, walczcie o swoje, ale pokazujcie się, próbujcie! W sklepach, na targach, własnych pop-upach. Bądźcie otwarci na nowe pomysły i inicjatywy!
... a przy okazji pamiętajcie o podaniu wymiarów, jeśli nadal zamierzacie podbijać sieć.

4. Brak pomysłu
Wśród różnych opinii na temat polskich projektantów, najczęściej słyszę te same słowa. To już było. I nie chodzi o to, że co wiosnę wracają kwiaty (no właśnie, czy są tu w ogóle jakieś kwiaty?!), a zimą zamykamy się w szarościach i czerni. Brak pomysłu na markę często owocuje bezmyślnym kopiowaniem działań i, co gorsze, wzorów innych firm. Brak polotu jeśli chodzi o formy? Nie ma sprawy, stworzymy setną na rynku markę, produkującą t-shirty z obrazkami z sieci. W lepszym wypadku - legginsy i tuniki. Rozumiem, że produkcja jest łatwa a zysk szybki, ale czy naprawdę warto? Może zamiast trzech kolekcji i jednej linii premium rocznie, lepiej wypuścić coś ponadsezonowego, ale dopracowanego, oryginalnego, ciekawego? Z ładnym detalem, niespotykanym wzorem czy kolorem. Trzeba znaleźć swoją niszę, stworzyć markę, której jeszcze nie było.

5. Brak kontaktu
Wymieniacie kilka wiadomości, dopytujecie o szczegóły. I jest, wszystko ustalone, to wymarzony produkt! Wymiary podane, kolor wybrany, adres przekazany... wydawałoby się, że wszystko załatwione. Nagle projektant przepada jak kamień w wodę. Cisza, brak odpowiedzi. Czy takie sytuacje nie są po prostu... dziwne? A jednak - zdarzają się. Kilkukrotnie wymieniałam wiadomości z danym projektantem, dotyczące zakupu danej rzeczy... i skończyło się na konwersacji o tym, jaki noszę rozmiar i jaki kolor lubię. Rozumiem, że odpisywanie na wiadomości i (głupie) pytania klientów to nie jest przyjemność, ale jest to część pracy - nikt do bycia projektantem nikogo nie zmuszał, a myślenie, że do jego obowiązków należy picie szampana i szkicowanie sukienek, przekracza wszystkie normy naiwności. Wymiary, zdjęcia, informacje o zamówieniu - kilka słów naprawdę wystarczy. A w końcu  tylko naprawdę zadowolony klient może polecić zakupy!

PS Dziękuję zaangażowanym w dyskusję za kilka podpowiedzi. A zainteresowanych tematem odsyłam do wpisu z pierwszą częścią przemyśleń - "10 rzeczy, o których projektanci nie powinni zapomnieć" (a także do komentarzy - pojawiło się tam wiele mądrych słów i porad!).

18 komentarzy:

  1. Ja mam od siebie jeszcze jedną prośbę: drodzy projektanci, przygotowujcie pełną rozmiarówkę, a nie tylko sample dla modelek o rozmiarze 0. Osobiście noszę 38, które i tak najczęściej szyjecie w rozmiarze 34.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to zabawne, bo sama mam wrażenie, że rozmiaru 34 nie ma - kiedy coś mi się podoba, zwykle to 36/38. Ale większą rzecz zawsze można zmniejszyć, z procesem odwrotnym może być trudno...

      Usuń
  2. Ja już się nawet łapię na tym, że chciałabym przestać chodzić do mojego ukochanego H&M (przykro mi, ceny + zwykłe ubrania = miłość do tego sklepu), ale jakoś nie wyobrażam sobie chodzenia po butkiach, albo szukania czegoś w sklepach internetowych i odsyłania i szukania dalej. Lenistwo niestety bierze górę. Powinno powstać jakieś stacjonarne centrum handlowe z polskimi produktami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo na Brackiej ma otworzyć się sklep z ubraniami polskich projektantów, a na Frascati jest showroom full of style - w takich sklepach plusem jest to, że mamy większy przekrój ubrań/stylów niż w sklepie autorskim. W Warszawie często można umówić się na przymiarki czy spotkanie, niestety w Poznaniu nie ma takiej możliwości :(

      Usuń
  3. Projektanci powinni przeczytać Twój artykuł w wielkim skupieniu i wyciągnąć wnioski.
    Zgadzam się z Tobą w 100% !! Poruszyłaś wiele wątków i wszystko trafnie ujęłaś.

    Ciuchów od naszych projektantów mam tyle co kot napłakał a w sumie to mogłabym mieć więcej.
    Niestety prawie nic mi się nie podoba a jak już to tyle nie zapłacę za bawełnę o dziwnym zapachu z krzywym szwem
    i niestarannym wykończeniu. Idę wtedy do Diesla lub COS i po herbacie. Tam zawsze coś znajdę. A jak jest wyprzedaż to już w ogóle jestem happy. Przez internet kupiłam dokładnie dwa razy i było totalnie nie trafione. Wyrzucone pieniądze w błoto bo na zdjęciach nie było widać jaka to szmatława tkanina. Nie powiem, gdzie i od kogo gdyż nie chcę robić antyreklamy.
    Jedyne co to kolekcjonuję biżuterię od Anny Orskiej. Jest jedyna w swoim rodzaju.
    Jestem zadowolona z mięciutkiej prostej kurtki od Pola Frank.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bea! Ten tekst powstał właśnie po to, by dać pozytywnego kopa niektórym projektantom, bo wierzę w ich talent i siłę, tylko myślę, że czasem trzeba ich trochę nakierować na właściwy tor. Dlatego dziwi mnie, że tym razem nikt nie miał ochoty się wypowiedzieć ;)

      Niestety, przy zakupach online często brakuje dobrych zdjęć, opisu tkaniny, wymiarów (!!!) i dokładnej polityki zwrotu czy wymiany towaru. Bardzo ułatwiłoby to zakupy. Jeśli chodzi o jakość, tak, jak napisałam - sama mam chyba to szczęście, że zawsze trafiam na super rzeczy, ale martwią mnie te opowieści o krzywych szwach i słabych materiałach...

      Zarówno Orską, jak i P&F znam tylko "z widzenia", ale obie marki bardzo lubię! :)

      Usuń
  4. Rozumiem, że szycie indywidualne w Polsce a nie w Bangladeszu musi kosztować. Ceny być może są odpowiednie. Ale nie zarabiam 5000zł, mam plany na przyszłość, jestem w ciąży i jak mam wybrać bluzę za 100zł czy bluzę za 300zł, to nawet jak mi się bardzo podoba ta za 300 to wybieram równie dobrą za 100. przecież ciuchy od stelli mccartney też mi się podobają, ale... co z tego? Może sieciówki nas rozpieściły, że można mieć setki ciuchów 1-o sezonowych za 39,90zł, bo zwyczajnie nie chcę więcej wydawać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się,z tym, że sieciówki nas rozpieściły i po prostu ciężej już wydać dużą sumę na jedną rzecz, nawet, jeśli to taka, która przetrwa lata. Często kupujemy rzeczy, żeby poprawić humor, "być modnym" - niby tanie zakupy za te 20-30 zł, które potem i tak znikają na dnie szafy... Ale inną kwestią jest to, że nadal nasze zarobki nie są zbyt wysokie i często odłożenie tych 200-300 zł więcej jest po prostu bardzo trudne. Czasem mam wrażenie, że polski rynek mody to 2 skrajności - niby jeszcze raczkuje, a jednocześnie rozwija się za szybko niż nasze potrzeby i zdolność do kupowania.

      Usuń
  5. Punkt #5 - jakbym to ja go napisała po swoich niedawnych doświadczeniach z próbą nawiązania kontaktu z młodziutką projektantką po HUSH.Warsaw. ZERO odpowiedzi na maile, ZERO odpowiedzi na smsy, ZERO odbierania telefonów. A na spotkaniu wszystko dogadałyśmy, miało pójść tak gładko...Dodaję, że to osoba na początku swojej drogi modowej....ech...trudno. Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz trochę mnie uspokoił (bo czasem mam wrażenie, że jestem jakimś nieznośnym klientem i to dlatego zawsze mnie to spotyka...), ale jednocześnie zmartwił. Nie powinno tak być, bo taka osoba działa nie tylko na swoją niekorzyść (nie sprzeda danej rzeczy), ale na niekorzyść wszystkich projektantów (bo w końcu zostaje ten niesmak sytuacji...)

      Usuń
  6. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi! Dzięki nim mam pomysł na kolejny tekst... i mam nadzieję, że niedługo będę mogła nad nim pracować! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny tekst. Zgadzam się z Tobą w stu procentach, wcześniej miałam podobne odczucia, ale nigdy ich sobie nie nazwałam, nie przemyślałam.
    Sama od września zaczynam się szkolić w kierunku projektowania ubioru, więc im więcej tego typu porad, tym łatwiej mi będzie w przyszłości.
    Na pewno wrócę na Twojego bloga, i to nie jeden raz.
    Pozdrawiam cieplutko,
    Olimpia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszy mnie to, że już na początku (czy nawet jeszcze przed!) swojej drogi myślisz o takich rzeczach. To niby proste i "podstawowe" kwestie,ale z własnego doświadczenia wiem, że lubimy o nich zapominać w natłoku różnych spraw... :) Cieszę się, że tekst się przydał, pozdrowienia!

      Usuń
    2. Swietny tekst. Trafilam na niego przypadkiem wyszukujac informacji o pewnej firmie, tej od materialu w ptaki, a dokladnie w pelikany :)

      Bardzo trafne spostrzezenia. I mowie to z perspektywy zarowno klienta jaka i wykonawcy. Specjalnie nie uzywam okreslenia "projektant" choc od prawie 3 lat prowadze sklep internetowy na zgranicznym portalu. Bo do tego aby nazwac siebie projektantem potrzeba czegos wiecej niz umiejetnosci stworzenia formy, projektu ubrania, uszycia czy tez dalej zlecenia do wykonania krawcowej/szwalni. Dlatego mowie o sobie wykonawca :)
      Czesto sama zastanawiam sie kto jest klientem wymienionych butikow online. Bo oprocz bardzo wysokich cen, wszechobecnej dzianiny i niedostepnosci pelnej rozmiarowki brakuje mi glosu klienta w postaci opinii, recencji, czyli glosu drugiej strony.
      Informacja ze strony klienta na temat jakosci materialow, wykonania, poziomu obslugi, rozmiaru rozwiazuje wiele dylematow potencjalnych klientow. A jednoczesnie jest niesamowitym motywatorem do lepszej pracy, podnoszenia jakosci jak i poziomu dla projektanta/wykonawcy. A przeciez dzieki temu wszyscy zyskuja. Projektant-sprzedawca bo zyskuje nowych klientow, nie musi za kazdym razem wyjasniac szczegolow gdyz te czesto sa umieszczane niejako za niego w opiniach klientow, ktorzy juz kupili . Klient - bo jakosc wykonania podlega ocenie a tym samym wzrasta jej poziom i wie co inni podobni do niego/niej mysla o danym produkcie w rzeczywistosci. Wie tez dzieki temu jaki poziom obslugi prezentuje dana firma, ile czeka sie na zamowienie, jak przebiega komunikacja itp.
      Zastanawiam sie z czego to wynika? Leku przed krytyka? Jesli opinia pozostawiana jest nie w calkowicie anonimowej formie to potrafi byc naprawde konstruktywnym glosem. I mowie to z perspektywy osoby, ktora sprzedala ponad 300 sukienek szytych na miare, a ktora z niecierpliwoscia czeka zarowno na kolejne zamowienia jak i opinie klientek :)
      A zachecona sukcesem (sukces w moim pojeciu :) ) otwierajaca nowy, kolejny sklep z sukienkami szytymi na miare, na odleglosc, czesto bardzo duza :)

      Usuń
    3. Materiał w pelikany...ach, cudowna rzecz, moja wersja już czeka na uszycie ;)

      Bardzo dziękuję za komentarz - pojawiło się w nim wiele ciekawych zagadnień! Według mnie właśnie taka informacja zwrotna powinna być przez projektanta traktowana z ogromnym szacunkiem, bo tak naprawdę, to takie "darmowe" badanie satysfakcji konsumenta... a niestety, wiele osób obraża się, zamiast wyciągnąć jakiekolwiek wnioski. Brak informacji i brak kontaktu z klientem niestety bardzo utrudniają zakupy.
      Cieszy mnie, że chociaż ktoś przyznaje się do otwartości na opinie klientek :)) A z czego to wynika... nie wiem, może ze strachu przed krytykanctwem? Niestety w Polsce często to jest właśnie krytykanctwo, a nie konstruktywna krytyka...

      Usuń
    4. Mozliwe, ze to przez obawe przed krytykanctwem, bo tego nie brakuje, widac bardzo czesto na FB, gdzie wiele osob potrafi zostawic naprawde bardzo obrazliwe komentarze- czesto z powodu niczym nieuzasadnionej zlosliwosci. No, ale od czego jest rola moderatora, regulaminu sklepu, osob prowadzacych portal?

      A material w pelikany... hmm... mam go jeszcze troche w takiej oto postaci:)
      Lovethedress

      Usuń
    5. Oj tak i to jest bardzo bardzo smutne :( Czekam na dzień, kiedy łatwiej będą przychodziły nam miłe i pozytywne słowa, a nie zwykłe "hejterstwo"...
      O, piękna wersja, sama planuję pelikany, ale w wydaniu z rękawem 3/4 ;)

      Usuń
  8. Fakt cenowo jest trochę słabo, może to wynikać że większość projektów powstaje w Polsce.

    OdpowiedzUsuń