13 lutego 2011

shakuhachi

Zdecydowanie nie lubię wybiegać w przyszłość jeśli chodzi o modę. Nigdy nie rozumiałam, jak można w środku zimy zachwycać się kolekcjami na lato? Śnieg i mróz zmuszają do noszenia kilku warstw ubrań a na lekkie sukienki i buty z odkrytym palcem patrzę z łzami w oczach, nie mogąc doczekać się już dodatnich temperatur. Dlatego oglądanie kolekcji SS odkładam zawsze na ostatnią chwilę. Nie dlatego, że oglądać ich nie chcę, ale dlatego, że dbam o swoje zdrowie psychiczne i nie mam zamiaru zadręczać się tym okropieństwem za oknem, które rzekomo nazywamy 'pogodą'.
Właśnie robię wyjątek. Może dlatego, że oślepia mnie słońce, przez co nie widzę zalegającego wszędzie śniegu, może po prostu zakochałam się w tej kolekcji i chciałabym ją nosić, niezależnie jaką temperaturę wskazuje mój termometr.

Shakuhachi. Brzmi obco (oryginalnie słowo to oznacza japoński flet), ale za marką kryje się Jessie White. Projekty tej pani z przeciwległej półkuli (a dokładniej z Australii) możemy znaleźć w Vogue, Marie Claire czy Harper's Bazaar. Ich prostota oczaruje każdego!

Kolekcja wiosna/lato 2011 ma w sobie coś kobiecego, urzekają dopasowane sylwetki, lekkie materiały połączone z zupełnie innymi - luźnymi w wydaniu 'maxi'. Dominują delikatne kolory : pudry (beże i róże), biel, szarości, camele. Wszystko spaja niezastąpiona i ponadczasowa czerń. Kolekcja składa się z prostych krojem elementów, które uzupełniane są głównie koronkami lub delikatnymi, przezroczystymi tkaninami. Do tego zabawa długością (np. ultrakrótki gorsecik połączony ze spódnicą do kostek) i drapowaniami.

W kolekcji mamy chyba każdy letni 'must-have' : najwięcej jest sukienek, co, jako miłośniczkę tego elementu garderoby, bardzo mnie cieszy (zwiewne maxi dresses na plażę i seksowne mini na przyjęcie - różnorodność jest fenomenalna), ale znajdziemy też szorty, koszulki, spódniczki czy kombinezony. Żeby nie było nudno - lookbook wzbogacony jest opaskami, słomkowymi kapeluszami i zdecydowaną biżuterią. Do tego proste, choć dość masywne buty. Połączenia w wersji Shakuhachi to przepis na sukces, ale projekty są tak uniwersalne, że bez problemu widzę je (w marzeniach, niestety) w wielu innych zestawieniach.


Wszystkie informacje pochodzą z oficjalnej strony internetowej Shakuhachi oraz z niezastąpionego FB. ZDJĘCIA - na stronie oficjalnej.

4 komentarze:

  1. zakochałam się <3
    po pierwsze: moje kolory
    po drugie: buty, o których zawsze marzyłam (szkoda tylko, że nie produkują takich, które by pasowały na moje płetwy...)
    a po trzecie: kurcze, wszystko jest fajne! szkoda tylko, że nie mogę sobie na żadną z tych rzeczy pozwolić :(

    OdpowiedzUsuń
  2. @marta : mam ten sam problem - całkowicie zakochałam się w ciuchach, ale z pozwoleniem sobie na nie trochę gorzej... choć i tak nie są aż tak drogie, w porównaniu do rzeczy tych 'topowych' projektantów. jedyna pociecha z tego, że sieciówki czymś się inspirować muszą...

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne! Bardzo podobaja mi sie te projekty. Wydaja sie takie proste, niby dostepne w kazdym sklepie, a jak przychodzi co do czego to nigdzie czegos takiego nie mozna kupic. Plisowana spodniczke w zlotym kolorze przygarnelabym od razu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Jag : Dokładnie, niby proste a tak naprawdę ciężko znaleźć takie projekty. Szperając tu i tam natrafiłam nawet na kilka promocji, sukienki (niestety już niedostępne) były tylko za ok. 70 euro! Warto polować :)

    OdpowiedzUsuń