14 czerwca 2016

Michał Szulc - GALENE FW 2016/17

Są kolekcje, na które czeka się od początku sezonu. Te, dla których pokonuje się w kilka godzin kilkaset kilometrów. Jeśli jest jakiś pokaz, na który warto wybrać się do Warszawy, to z pewnością będzie to właśnie jesienno-zimowa odsłona kolekcji Michała Szulca.

Jesieno-zimowa kolekcja - Galene - stoi przede wszystkim pod znakiem płaszczy, kożuchów, kurtek i żakietów. Luźne, pudełkowe formy o nieco męskim kroju zaskakują różnorodnością. Okrycia wierzchnie to zdecydowanie najmocniejsza strona kolekcji Szulca. Chociaż są wśród nich i te o formie przypominającej dobrze znane odsłony z ostatnich sezonów (bejsbolowe płaszcze i dwurzędowe marynarki), pojawia się kilka nowych modeli, a wśród nich oryginalne sylwetki z asymetrycznym, szalowym kołnierzem. To przyjemne rozwiązanie przemyka pomiędzy poszczególnymi projektami: od płaszczy (które równie dobrze mogą udawać zmysłowe sukienki), po podkreślające talię kamizelki. Szulc ponownie zwraca uwagę na kobiece proporcje, pokazując mocne wiązania, duże guziki, wysokie stany. Zręcznie zestawia przy tym różne style. Warstwowe sylwetki sprytnie łączą w sobie męskie rozwiązania z kobiecymi fasonami. Oversize’owe formy i luźne koszule (to kolejny mocny punkt w kolekcji Szulca: zarówno te gładkie, jak i w drobne wzory: subtelne paski i kratę) przeplatają seksowne sukienki na cienkich ramiączkach i krótkie spódnice, kojarzące się trochę ze szkolnym mundurkiem. Linię ramion podkreślają założone na gołe ciało, gorsetowe bluzki. Klasyczną czerń w niektórych sylwetkach zastępowała głęboka, butelkowa zieleń, obok nich: szulcowe błękity, cynamonowe beże (tych momentami pojawiało się niepokojąco wiele), śmietankowa biel.







Szulc potrafi grać kontrastami: kiedy tylko pomyślałam, że z sezonu na sezon odejmuje kolejne elementy, na wybiegu pojawiły się aplikacje z pereł, metalowe zamki, bufiaste rękawy, falbany -  przy dekoltach, rękawach i w talii, charakterystyczne przełożenia. Mam wrażenie, że z kolekcji na kolekcję sportowe zacięcie u Szulca staje się coraz mniej dosłowne: teraz przypominają o nim jedynie liczne lampasy (na spodniach i kusych, dopasowanych bluzkach), duże kieszenie w kształcie litery U, już nie luźne tuniki, a dopasowane topy niczym u amerykańskich cheerleaderek. Jak co jesień, jest też miejsce na różne faktury: od zwiewnych jedwabi (?), po mięsiste wełny. Michał zna też siłę detali i stylizacji: gra lamówkami koszul, zestawia warstwy, a do całości dobiera ogromne, ceramiczne kolczyki.










Piękny, ale dla mnie mijający się z atmosferą pokazu, koncert Kamili Jaroszewskiej-Rajewskiej, odciągał nieco moją uwagę od ubrań. Żałuję, że zamiast ubiegłorocznej Zamilskiej (wybaczcie - kieruję się teraz jedynie osobistymi preferencjami!), słyszałam głównie stukot niedopasowanych obcasów: a przecież białe szpilki i rytmiczna muzyka Natalii (znów) doskonale by się uzupełniały. A może tytułowa Galene, grecka boginka uosabiająca spokojne morze, wcale nie miała nas tego wieczoru ożywić? Na szczęście, po pokazie zostało w głowie zdecydowanie więcej: przyjemne kontrasty, zmysłowe dekolty, luźne koszule i piękne kurtki. Wystarczająco dużo, żeby czekać na kolejny sezon.


Zdjęcia - niezastąpiony Marek Makowski

1 komentarz:

  1. Michał już chyba od zawsze będzie mi sie kojarzył z płaszczami. Zawsze są jakieś, niebanalne i z charakterem. Piękne po prostu. Tym razem też spodnie zwróciły moją uwagę. W szczególności te przy szarym kożuszku.

    OdpowiedzUsuń