26 listopada 2012

Brand Bible

Kiedy dziewczyny z Need For Street napisały do mnie wiadomość o Brand Bible, nie mogłam się doczekać, kiedy dotrze do mnie przesyłka. Obok takich publikacji nie przechodzę obojętnie! Wierzę, że marki, o których napisano mają w sobie potencjał i mogą stanowić solidny filar polskiej mody. Są dostępne, są kreatywne, są stosunkowo tanie - czego więcej chcieć? Popularność wszelkiego rodzaju targów tylko to potwierdza. Need for Street wychodzi więc o krok dalej, tworząc Brand Bible, czyli "pierwsze w Polsce ujęcie rodzimego rynku projektantów inspirujących się przestrzenią miejską". Cel w zasadzie jest częściowo zbieżny z celem Efektów - stworzenie pewnej mapy, wskazanie rzeczy wartych uwagi, nowych i ciekawych.
Pierwsze wrażenie? Prosty, ale świetnie zrealizowany pomysł. Podoba mi się "klimatyczne" wydanie (nie mam pojęcia, czy to właściwe dla książki słowo, ale jako pierwsze przyszło mi do głowy) i podział całości na kilka części (miły, choć krótki wstęp oraz część główna czyli clothing, jewellery, accesories, kids, design). Sama znalazłam kilka projektów, których wcześniej nie znałam  - można więc powiedzieć, że cel autorów został zrealizowany. Krótkie opisy wystarczają, by poznać charakter projektanta, chociaż trochę męczy mnie dowolność tekstu. Część z nich opisano w trzeciej, a część w pierwszej osobie liczby pojedynczej. To szczegół, ale w końcu właśnie detale wpływają na nasz odbiór. Dodatkowo, każda sylwetka opatrzona jest zdjęciem i znając większość marek mogę stwierdzić, że dobrano je wyjątkowo dobrze - na pewno mają reprezentatywny, zachęcający charakter i łatwo je skojarzyć z tym, co już widzieliśmy.
Największym problemem (i zapewne najbardziej kontrowersyjnym) jest sama selekcja. Brakuje mi bogatszego wyjaśnienia, czym taki "brand" jest, zawężenia (bądź rozszerzenia) pewnych kwestii, jak np. długość działania na rynku czy kreatywność. Przykłady? Pojawiła się tam marka Berbe, która do tej pory stworzyła tylko jedną kolekcję i zamarła (być może jeszcze odżyje, czego bardzo jej życzę), a obok - Licoreese, które prężnie funkcjonuje już od kilku dobrych lat. Jeśli chodzi o kreatywność - mam w tej kwestii poglądy, które znajdą wielu przeciwników. Czy produkcja jednego rodzaju koszulek z nadrukiem wystarczy, żeby znaleźć się w książce? Z jednej strony uważam, że jak najbardziej (o ile oczywiście nie są to kradzione z internetu "foteczki"), z drugiej - może warto podział "clothing brands" jeszcze bardziej rozbić? Przyznaję, że ciężko znaleźć sensowne rozwiązanie. Wiem za to, że brakuje mi tutaj kilku osób - chociażby Hi-End, Natalii Siebuły, czy cudownych toreb Patkas. Chyba nie ma w Polsce osoby, która znałaby wszystkie marki, zapewne nie da się też wszystkich zebrać w jednym miejscu - i tutaj wracamy chyba do potrzeby posiadania trochę wyraźniejszego klucza. Wkradła się też marka Triwa, która, przynajmniej według mojej wiedzy, z polskością nie ma za dużo wspólnego. Zdziwienie po tym szwedzkim ananasie (co za zestawienie) zniknęło, kiedy zobaczyłam przedostatnią stronę... nie zdradzę, co tam znajdziecie, powiem tylko, że lubię takie pomysły. Takie projekty także, bo ze wszystkich zbiorów polskich twórców, jakie widziałam do tej pory, ten wydaje się najlepiej przygotowany. Mam nadzieję, że doczeka się przynajmniej kilku reedycji! 
Wszystkie zdjęcia, filmik - Need For Street. Zapraszam na fanpage i stronę NFS. Więcej szczegółów na temat Brand Bible - tutaj.

4 komentarze:

  1. O! fajna rzecz! Mam nadzieję, że przy pomyślnych wiatrach i ciężkiej pracy i CUB kiedyś się znajdzie w tego typu publikacji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Umknęła mi ta 'brand bible' mimo, że jestem (jak mi się wydaje) na bieżąco z modowymi i okołomodowymi polskimi inicjatywami.
    Pomysł prosty, ale chyba pierwszy (?) - powinno to być szerzej dostępne (chociażby sama informacja albo wydanie online), bo mimo że temat coraz bardziej popularny, to niewyczerpany. Z drugiej strony ciężko nadążyć, codziennie powstają nowe marki…

    Jestem bardzo ciekawa 'środka', miałam nadzieję odkryć coś nowego bo cały czas jestem głodna nowych polskich marek ale... 50 zł+przesyłka to moim zdaniem przesadzona cena :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko i chyba tak, jak napisałam - nie ma nikogo, kto "ogarnia" całość. Nie da się. Marki się rodzą, marki umierają - nie wiem, ile godzin trzeba spędzać w internecie, żeby nadążać ;)

      Co do ceny - faktycznie wysoka i się z tym zgodzę. Może przy okazji jakichś targów będą obniżki i uda się kupić taniej?;)

      Usuń