28 kwietnia 2012

Szulc? Kupuję!

Mówi się, że w Polsce wyróżniamy pewną grupę ludzi, którzy ulegli szulcomanii. Zawsze wydawało mi się, że jestem od niej daleko, bo - pozwolę sobie na kolokwializm - jego kolekcje jeszcze nigdy mnie nie powaliły. Rok temu, chyba przez powolne tempo pokazu, byłam nawet tym wszystkim trochę zmęczona. W październiku, Boom Boom Baltic na żywo nie widziałam, ale na zdjęciach wyglądała wyjątkowo zachęcająco. W zeszłym tygodniu... było dobrze. I chociaż sam projektant raczej nie przejmuje się tym, co pisze stado niedouczonych blogerów (przyznaję - takim właśnie jestem i gdyby Harel nie wykorzystała przymiotnika "subiektywnie" w nazwie swojego bloga, pewnie dodałabym go do mojego), myślę, że mam pełne prawo swoje zdanie na temat kolekcji wyrazić. Nie jako znawca, nie jako dziennikarz, nawet nie jako bloger a jako... potencjalny klient. Bo czy w gruncie rzeczy nie o sprzedaż chodzi?
Słowa-klucze do szału (nazwisk nie zdradzę, ale obłęd w oczach był!) nad kolekcją to płaszcze, cekiny i wzory. Te rzeczy są... ładne. Po prostu. A tak zupełnie przy okazji - kreatywne (bo niby proste, ale jednak "z tym czymś"), leżące na przeciwnym do nudy biegunie. Czuć tu Szulca, ale mam wrażenie, że jest on dużo bardziej dostępny i, używając pięknego, angielskiego zwrotu, easy to wear. Wszystko jest wyjątkowo korzystne dla sylwetki i chyba tym razem, nie jest to złudzenie, które uzyskujemy dzięki ultradługim nogom modelek. Mogę sobie wyobrazić szafę pełną ubrań z tej kolekcji i... brak problemów z wyborem stroju, bo wszystko wyglądało wyjątkowo dobrze. Ani zbyt przytłaczająco, ani zbyt skromnie. Chociaż nie miałam przyjemności dotykać i oglądać z bliska - płaszcze całkowicie mnie oczarowały. Krój, kolor (cieszy mnie, że Szulc pokazał coś poza szarością i czernią, która zwykle dominuje na polskim wybiegu!), materiał... czyżbym wyczekiwała zimy? Do tego piękne detale (wspomniane cekiny niejednej zawróciły w głowie, ale spójrzcie na te lamówki!) i wzorowe wykończenie (przynajmniej na takie wyglądało).
No i sukienki. Najprostszy element garderoby i jednocześnie.. ukochany. Pięknie opływały ciało i chociaż momentami odsłaniały trochę za dużo, połączone z grubym płaszczem i rajstopami, byłyby idealnym zestawem na jesień. Pasiasty materiał to dowód na to, że nawet duże, rzucające się w oczy wzory mogą być wyrafinowane i nienachalne. Dodatkowy plus za dynamikę choreografii i muzykę, która nieustannie krąży po mojej głowie. Minus? W końcu jakiś muszę podać. Buty. Koturny zamieniam na inny model i wracam do tworzenia listy zakupów. Nie wiem, czy szulcomanii uległam. Wiem za to, że jesienią na pewno zwrócę się w jego stronę przy uzupełnianiu szafy.

Wszystkie zdjęcia - Marek Makowski. Zapraszam do pełnej fotogalerii z pokazu Michała Szulca. Przypominam, że do wykorzystania fotografii w jakikolwiek sposób potrzebna jest zgoda ich autora.

7 komentarzy:

  1. Przyznam, że do tej pory kolekcje Szulca były mi obojętne. Nie trafiały w moje gusta, nie miałam okazji oglądać ich na żywo czy w popularnych "concept sore'ach". Natomiast ta kolekcja bardzo przypadła mi do gustu - właśnie dzięki kilku (ale zawsze!) wzorzystym tunikom, prostym bluzkom z ciekawym detalem oraz płaszczom - kobiecym, gustownym, które śmiało można nosić do sukienek, jak i jeansów. Ciekawi mnie przedział cenowy, za kulisami mówiło się o kwotach max. 700zł, gdyby więc pogłoski się sprawdziły, z chęcią powiększyłabym swoją garderobę o jesiennego Szulca ;-)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie to samo. No i plus dla Szulca, że ma wzory - mało kto z nimi eksperymentuje. Nie chodzi tu nawet o efekt końcowy, ale o samo podjęcie ryzyka!

      Usuń
  2. Ja Szulca polubiłam od czasu, gdy zobaczyłam pierwszy raz w Łodzi. Ma swój styl, dba o materiały i krawiectwo (chociaż niektórzy twierdzą, że wykończenie ma fatalne - no cóż chyba się nie znam). Nie jest typem polskiego McQueena czy Owensa, ale tego u niego nie szukam. Ceny adekwatne do kolekcji i mojej kieszeni ;-) stawiają projektanta w gronie moich ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zastanawia mnie kwestia "fatalnego wykończenia". Nie wyglądało. Chyba, że ktoś ma inną definicję "fatalnego" ;)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się ta kolekcja, zwłaszcza płaszcze, ale już jakiś czas temu po przeczytaniu wywiadu w Ultra poczułam antypatię do samego projektanta. Może to głupie, ale poza pomysłem, krojem, wykończeniem i materiałami ważna jest też dla mnie energia, jaką wysyła twórca. I jakoś tak energia Michała Szulca mi nie leży. Może za jakiś czas zweryfikuję swoje odczucia, bo ciuchy naprawdę fajne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem aż za dobrze, bo po przeczytaniu tego wywiadu miałam wrażenie, że jest bardzo smutno, negatywnie, z pretensjami. Ale słyszałam o samym projektancie dobre słowa, stąd i moja nadzieja, że na zakupy się uda dotrzeć... ;)

      Usuń